Kraj

Jak odeprzeć „kieszonkowego dyktatorka”? O kryzysie na granicy z Białorusią w Sejmie

Premier Mateusz Morawiecki i minister Mariusz Błaszczak na granicy Premier Mateusz Morawiecki i minister Mariusz Błaszczak na granicy Kancelaria Prezesa RM
Od poniedziałku po białoruskiej stronie granicy koczuje kilka tysięcy migrantów. Rząd PiS zmobilizował siły policji i wojska, które wspomagają straż graniczną. We wtorek na specjalnie zwołanym posiedzeniu Sejmu przedstawił informację o kryzysie.

Po godz. 16 rozpoczęło się nadzwyczajne posiedzenie Sejmu, na którym rząd informuje o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Premier Mateusz Morawiecki rozpoczął swoje wystąpienie od przeproszenia za nieobecność na sali Jarosława Kaczyńskiego, którego – jak mówił – „zmogła choroba”. „Choroba nie wybiera” – powiedział premier, czemu towarzyszył śmiech ze strony ław opozycyjnych. Morawiecki podkreślił jednak, że wcześnie wprowadzone przez Kaczyńskiego działania w ramach komitetu bezpieczeństwa teraz skutkują większą efektywnością na granicy. „Dziękuję panu prezesowi” – mówił Morawiecki. Premier apelował do wszystkich posłów, by zapomnieli o przynależności partyjnej: „Dziś powinna dominować jedna racja: racja stanu”.

Morawiecki o „żywych tarczach” Łukaszenki

„Neoimperialna polityka Rosji postępuje. Ostatni atak Łukaszenki, który jest wykonawcą, ale ma mocodawcę, którym jest prezydent Putin, pokazuje determinację w realizacji scenariusza odbudowy imperium rosyjskiego, któremu my, wszyscy Polacy, musimy z całą mocą się przeciwstawić” – podkreślał Morawiecki.

„Na wschodniej granicy Polski mamy do czynienia nie tylko z przemocą, ale z wyreżyserowanym spektaklem, którego celem jest naruszenie granicy Polski, wprowadzenie chaosu w Polsce, w UE, dokładnie to, co realizowane było z innego kierunku w 2015–2016 r. Dziś przeciwstawiamy się temu w innych okolicznościach. Potrafiliśmy przekonać naszych partnerów z UE i NATO, że obrona wschodniej granicy Polski jest obroną wschodniej granicy UE i wschodniej flanki NATO. Dziś na Białoruś sprowadzane są samoloty z kilku kierunków z Bliskiego Wschodu, w ten sposób przyciągnięto migrantów, by jako żywe tarcze zdestabilizować sytuację w Polsce, na Litwie, w krajach bałtyckich” – mówił premier. Szef rządu zwracał uwagę, że gdyby nie wprowadzone już w czerwcu przez komitet ds. bezpieczeństwa zabezpieczenia na granicy, dziś „kolumny migrantów popychane kolbami karabinów białoruskich służb specjalnych maszerowałyby już przez granice Polski”. Morawiecki dziękował też Kaczyńskiemu i prezydentowi za podjęte wcześniej decyzje.

Morawiecki nazwał obecną sytuację na granicy z Białorusią „największą prowokacją” od kilkudziesięciu lat, wezwał też wszystkich polityków do zastanowienia się, jak najlepiej dziś ochronić polskie granice. „Jesteśmy przekonani, że operacje na Wschodzie są częścią skoordynowanego ataku, wojny nowego typu, w której używani są ludzie jako żywe tarcze. Używana jest broń, w której Sowieci, a teraz ich spadkobiercy Rosjanie są mistrzami: dezinformacja – podkreślał Morawiecki. – To Aleksandr Łukaszenka używa tych ludzi jako żywych tarcz i to Aleksandr Łukaszenka jest odpowiedzialny za to, żeby ci ludzie wrócili z powrotem do swoich krajów, tam, gdzie ich miejsce”.

Morawiecki podkreślił, że przedsiębiorcom na polskim pograniczu została udzielona „szczodra pomoc” ze strony polskiego rządu. Po raz kolejny dziękował członkom komitetu bezpieczeństwa, a szczególnie Jarosławowi Kaczyńskiemu, a także funkcjonariuszom chroniącym polskich granic oraz partnerom z UE za werbalne oznaki solidarności i gotowość niesienia pomocy Polsce. Morawiecki dziękował również Andrzejowi Dudzie za aktywność na arenie międzynarodowej w ostatnim czasie. Premier odniósł się także do sugestii, by wezwać na pomoc unijną agencję Frontex. „Przy wielkim szacunku do tej instytucji. Mamy 15 tys. funkcjonariuszy SG, 13 tys. żołnierzy. Pracowników Frontexu jest niespełna 2 tys., a funkcjonariuszy mniej niż tysiąc. To mało” – ocenił premier.

Zdaniem premiera w przededniu święta niepodległości należy pamiętać, że jesteśmy w zwrotnym momencie historii: „Musimy być przygotowani na nieznane, na ryzyka, których być może sobie nie wyobrażamy. Jesteśmy to winni przeszłym pokoleniom i przyszłym pokoleniom, Polakom i Polsce” – tak Morawiecki zakończył swoje wystąpienie.

Czytaj też: Jak działa białoruska propaganda

Ok. 15 tys. migrantów na Białorusi

Minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński informował, że od kilku dni polskie służby obserwowały sytuację na granicy. „W niedzielę służby białoruskie wskazały stację benzynową jako punkt zborny, gdzie zgromadziło się ok. 500 osób, zostali przepchnięci do pobliskich lasów. W poniedziałek ok. 1500 osób próbowało siłowo przekroczyć granicę Polski” – mówił minister. Próby „były bezskuteczne i będą bezskuteczne”, podkreślał Kamiński.

Kamiński podał, że obecnie na granicy przebywa ok. 2–4 tys. nielegalnych migrantów, którzy będą dążyli do kolejnego szturmu na naszą granicę. Na Białorusi według rozeznania służb znajduje się ok. 15 tys. migrantów, co tydzień przybywa 40 samolotów głównie z Turcji, Dubaju, Damaszku i Bejrutu. „Rosja ma cele dalekosiężne, to próba stałej destabilizacji w Unii Europejskiej, a także w Europie Środkowo-Wschodniej. Chcą mieć możliwość szantażu i wpływ na Wolny Świat, chcą to robić nieswoimi rękami. Łukaszenka to człowiek zraniony, w dużych emocjach, pała odwetem zemsty za pomoc, jaką Polska i Litwa udzieliła narodowi białoruskiemu w trudnych dniach sfałszowanych wyborów prezydenckich. Chce być uznany za prawowitego prezydenta, a także doprowadzić do zniesienia sankcji Unii Europejskiej” – uważa Kamiński. Innym celem wojny hybrydowej wobec Polski zdaniem Kamińskiego jest wewnętrzne skłócenie Polaków, polaryzacja i wytworzenie poczucia niebezpieczeństwa w naszym kraju, tego, że nie jesteśmy samodzielni i musimy prosić o pomoc. „Apeluję o jedność. Jeśli nie jesteście w stanie poprzeć nas, to nie przeszkadzajcie” – mówił minister Kamiński. Apelował, by przestać oglądać się na słupki poparcia partii politycznych. Podkreślał, że w sytuacji kryzysu migracyjnego znaczenie ma to, co służy państwu i obywatelom, „niezależnie od poglądów politycznych”.

Kamiński mówił, że sytuacja na wschodniej granicy została wykreowana „całkowicie sztucznie” przez reżim białoruski. „Ci ludzie znajdują się tam legalnie, stworzono im możliwości logistyczne w postaci przelotu samolotami, wszyscy mają wizy, wszyscy przebywają tam legalnie, są zapraszani przez białoruskie służby, białoruskie biura turystyczne rozsiane po świecie, zwłaszcza na Bliskim Wschodzie – mówił Kamiński. – Jeżeli nie będziemy konsekwentni, jeżeli stracimy zimną krew, jeżeli nie będziemy twardo działać, będziemy zalani falą nielegalnej imigracji ze wszystkimi konsekwencjami politycznymi i społecznymi”. I dodał: „To nie może się stać”.

Szef MSWiA zapewniał też, że rząd kontroluje sytuację na granicy i stara się wyprzedzać migrantów o krok, przypominając, że wojsko zaczęło stawiać zasieki na granicy z Białorusią na początku lipca, kiedy nie było jeszcze fali migrantów na Litwie, do Polski ta fala dotarła w sierpniu. Także w lipcu, jak przyznał Kamiński, prezydent wydał niejawną zgodę na użycie wojska na granicy.

Test dla polskich służb

Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak podkreślał, że sytuacja na granicy z Białorusią to najpoważniejszy test dla polskich służb od dekad: „Polscy żołnierze, funkcjonariusze Straży Granicznej i Policji zdają ten egzamin celująco” – uważa szef MON.

Zaznaczył, że na granicy pełni służbę ok. 13 tys. żołnierzy ze wszystkich czterech dywizji polskiej armii, są obecni na całej długości linii granicznej, wspomagając SG, a wsparcia wojskom operacyjnym udzielają wojska inżynieryjne i WOT, te ostatnie m.in. zatrzymują osoby, które nielegalnie przekroczyły granicę. Błaszczak przypomniał, że „rząd PiS już w 2015 r. mówił, do czego może doprowadzić niekontrolowana migracja”. Według ministra polityka otwartych drzwi doprowadziła do aktów terroru na zachodzie Europy, a „UE przyznała nam dziś rację”.

Błaszczak przypomniał, że już w lipcu rozpoczęto budowę tymczasowego ogrodzenia na polsko-białoruskiej granicy, a decyzję w tej sprawie podjął komitet ds. bezpieczeństwa, na czele którego stoi wicepremier Jarosław Kaczyński. I choć, jak mówił Błaszczak, pomysł zasieków spotkał się z nieuzasadnioną krytyką, okazało się, że ogrodzenie stanowi dziś kluczową barierę spowalniającą marsz nielegalnych migrantów. „Proszę sobie wyobrazić, jak utrudniona byłaby ochrona granicy chociażby wczoraj, podczas próby masowego jej przekroczenia, gdyby ogrodzenie nie powstało” – stwierdził szef MON. Wspomniał też o konferencji sprzed kilku tygodni, gdzie wraz z Kamińskim przedstawili „niepodważalne dowody na to, że wśród migrantów mogą znajdować się przestępcy, potencjalni terroryści lub osoby zaburzone”. Błaszczak przyznał jednak, że części opinii publicznej to nie przekonało.

Minister mówił, że obecnie granicę próbowali forsować głównie agresywni młodzi mężczyźni, którzy „nie wahają się cynicznie wykorzystywać dzieci, by wzbudzić emocje”. Jego zdaniem zdecydowaną większość migrantów stanowią młodzi mężczyźni, którzy chcą poprawić swoją sytuację ekonomiczną i „robią to w wyjątkowo perfidny sposób”. Szef MSWiA podkreślał, że do ataku inspiruje reżim Łukaszenki i jego służby, które „sterują nielegalnymi działaniami na granicy polsko-białoruskiej”. Według Błaszczaka „ostatni dyktator Europy” swoją władzę sprawuje dzięki Kremlowi: „Wszyscy, którzy w całej tej sytuacji widzą tylko rodziny z dziećmi, które chcą wejść do naszego kraju, wykazują się niesamowitą krótkowzrocznością i naiwnością” – stwierdził. Jego zdaniem nie można dać się zmanipulować reżimowi z Mińska. Każda udana próba destabilizacji sytuacji wewnętrznej w naszym kraju napędza Łukaszenkę do dalszych ataków. „Potrzebujemy takiej samej solidarności jak na Litwie, gdzie cała klasa polityczna mówi jednym głosem, głosem rozsądku” – mówił minister i podkreślał, że żołnierze i funkcjonariusze na granicy „muszą czuć nasze wsparcie i wiedzieć, że stoi za nimi cały naród”. Błaszczak dziękował funkcjonariuszom i dodał, że jego zdaniem sytuacja szybko się nie uspokoi, będzie raczej eskalować.

PiS: Polska musi mówić jednym głosem

W sprawie informacji rządu na temat sytuacji na granicy z Białorusią głos zabrali także przedstawiciele klubów i kół poselskich. W imieniu PiS wystąpiła Anna Milczanowska, która uznała, że „jako narzędzie, bezwzględny reżim białoruski, wybrał ludzi, którzy są werbowani obietnicą dostania się do Europy Zachodniej i dostatniego tam życia”. Jej zdaniem Łukaszenka nie liczy się z ich zdrowiem i życiem. „To jego okrucieństwo jest przyczyną nieszczęścia tych ludzi doprowadzanych przez służby do granicy polsko-białoruskiej i pozostawianych tam na pastwę losu” – uważa posłanka.

„Jesteśmy w przededniu narodowego święta niepodległości, więc chcemy powiedzieć jasno: nie pozwolimy na łamanie integralności naszych granic” – mówiła Milczanowska i dodała, że są one elementem naszej państwowości i suwerenności i nasze służby będą się temu kategorycznie sprzeciwiać”. Posłanka PiS w podobnym tonie jak przedstawiciele rządu apelowała, by „Polska mówiła jednym, silnym głosem”. „Czas zapisać karty historii Polski razem, nie przeciwko sobie” – mówiła Milczanowska.

KO: Brakuje realnych działań

Tomasz Siemoniak (Koalicja Obywatelska) mówił, że gdyby premier Morawiecki tak samo jak dziś występował 6 września w dniu debaty o stanie wyjątkowym, „dziś bylibyśmy w innym miejscu”: „Nie różnimy się w ocenie źródeł kryzysu – agresywny reżim Łukaszenki, imperialne cele Kremla, nie różnimy się w sprawie szczelności granicy, ani sytuacji na Białorusi. Doceniając ofertę jedności, chcę powiedzieć, że potrzeba też dialogu, ale teraz go nie ma” – stwierdził. Przypomniał, że w 2014 r., podczas kryzysu w Donbasie ówczesny premier Donald Tusk zaprosił na konsultacje do KPRM liderów opozycji, w tym prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. „Można było. Sytuacja polityczna wtedy była równie gorąca, jak teraz” – wskazał poseł KO, podkreślając, że prezydent Andrzej Duda wciąż nie zwołał posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego.

Zdaniem Siemoniaka w wystąpieniach premiera i ministrów zabrakło informacji na temat tego, jak rozwiązać kryzys na granicy. „To jest oczywiście dobrze, że trwają rozmowy, że prezydent jest w kontakcie z sekretarzem generalnym NATO, ale brakuje realnych działań, jeśli chodzi o wsparcie Unii Europejskiej i NATO. Realnych, nie słów, bo słowa nas nie obronią” – zaznaczył były szef MON w rządach Donalda Tuska i Ewy Kopacz. Zwracając się do premiera mówił, że „najwyższy czas, żeby zakopać topór wojenny z Unią Europejską”. „Naprawdę członkowie Izby Dyscyplinarnej nas na granicy nie obronią” – stwierdził. Siemoniak zaapelował również do Zbigniewa Ziobro, by dał premierowi „100 dni spokoju w sprawach unijnych”, by umożliwić wsparcie dla Polski.

Siemoniak pytał też, dlaczego rząd nie podjął konsultacji w trybie art. 4 Traktatu Północnoatlantyckiego, który mówi o konsultacjach w razie zagrożenia jednego z sojuszników. Przypomniał, że z tej możliwości również skorzystał w 2014 r. rząd Donalda Tuska. „Stosunek do NATO przecież też nas nie różni. Tu nie ma żadnych emocji, zawsze wspieramy to, co jest siłą NATO i silną pozycją Polski w NATO. Zróbcie to, naprawdę to pomoże i będzie realnym wkładem w pokazanie reżimowi Łukaszenki, że Polska nie jest sama” – mówił Siemoniak. Polityk KO uważa, że dotychczasowe działania rządu powodują, iż białoruski dyktator może mieć wrażenie izolacji naszego kraju. „Pokażmy, że Zachód, że wolny świat, UE i NATO są z Polską” – oświadczył i apelował, by rząd sięgnął po wiedzę i doświadczenie byłych żołnierzy i funkcjonariuszy służb, którzy w czasach rządów PiS odeszli ze swych formacji.

Lewica: Wojna nie eliminuje humanizmu

Włodzimierz Czarzasty (Lewica) podkreślał, że są sytuacje, w których spory polityczne blakną i należy wznieść się ponad podziały – to sytuacje zagrożenia życia i zdrowia, pozyskiwania środków finansowych dla kraju i bezpieczeństwa państwa. Jego zdaniem z taką sytuacją mamy do czynienia obecnie na polskiej granicy, gdzie od kilkunastu tygodni Łukaszenka prowadzi operację wymierzoną w Polskę, w której wykorzystuje ludność cywilną z wielu części świata. Ludzie ci, zdaniem Czarzastego, uciekają przed biedą, chaosem, prześladowaniami i przemocą, szukają lepszego życia dla siebie i swoich dzieci. „Musimy bronić naszej wschodniej granicy, jednocześnie każdy migrant, który przedostanie się przez tę chronioną i pilnowaną granicę powinien uzyskać w Polsce pomoc” – mówił Czarzasty podkreślając, że „wojna nie eliminuje humanizmu, a migrant to człowiek, nawet jeżeli jest oszukiwany”. Przedstawiciel Lewicy mówił, że każdy człowiek, który przekroczy granicę, powinien poczuć różnicę pomiędzy wschodnim despotyzmem, a zachodnim poszanowaniem godności i praw człowieka, a te dwa światy oddziela polsko-białoruska granica. „Po stronie białoruskiej brak szacunku do ludzkiego życia, po stronie polskiej powinien być ciepły koc, posiłek, bezpieczny nocleg, pomoc medyczna i cywilizowane procedury azylowe” – mówił Czarzasty.

Tzw. pushbacki to zdaniem polityka Lewicy działania niezgodne z prawem międzynarodowym i „muszą zostać odrzucone”. Dodał, że jeśli komuś nie przysługuje ochrona prawna w Polsce, to powinien zostać odesłany samolotem do domu, a wszystko to może odbywać w „cywilizowany sposób”. „Panie premierze, czy jesteśmy przygotowani na to, aby nasze państwo podejmowało takie działania, czy tymczasowe środki są gotowe, czy mamy tłumaczy i przeszkolonych urzędników? Czy samoloty, którymi trzeba będzie odsyłać część ludzi do domów, są zabezpieczone?” – zwrócił się do szefa rządu. Zdaniem Czarzastego w rozwiązaniu tego kryzysu Polska musi współpracować z UE, w sprawie nałożonych sankcji i powstrzymania lotów z państw trzecich. Jak chcecie korzystać z pomocy UE, jeśli minister Ziobro mówi o wojnie hybrydowej prowadzonej przez Unię z Polską, a pan panie premierze ostatnio podejrzewał pan UE o chęć wywołania trzeciej wojny światowej” – pytał Czarzasty. „To małostkowe i nierozsądne” – ocenił.

Czarzasty mówił też, że mur ze stali może być zawodny, jego zdaniem należy stawiać „mur dyplomatyczny”, apelował o dopuszczenie do strefy przygranicznej dziennikarzy. „Albo Polacy będą czerpać wiedzę z polskich mediów, albo w tę próżnię wejdą pożałowania godne portale typu Sputnik. Transparentność działań buduje zaufanie, jego brak buduje świat nienawiści, niedomówień i półprawd” – mówił.

„Polska racja stanu jest jasna, bronić granicy, ale nie możemy zapomnieć czego granicą jest pas oddzielający Polskę od Białorusi Łukaszenki: to granica między rządami przemocy, a rządami prawa, to granica pomiędzy pogardą dla ludzi i ludzkiego życia a poszanowaniem godności człowieka. W Polsce musimy szanować godność człowieka bez względu na pochodzenie, kolor skóry czy wyznanie” - oświadczył. Polityk uważa, że granica została w naszym kraju zatarta, ale ma nadzieję, że „ona jednak nadal istnieje w umysłach i sercach milionów Polek i Polaków”.

Odnosząc się do apeli rządzących o jedność Czarzasty ocenił, że namawiają oni opozycję do współpracy tylko wtedy gdy coś im nie wychodzi, podczas gdy w tym samym czasie obrażają jej polityków i nie budują podstaw zaufania. „Chcemy w rzeczach z wami współpracować, ale jak słyszy się wasze słowa to zapalają się we mnie czerwone światła” – mówił.

PSL: Jesteśmy gotowi do solidarności

„Nadzwyczajne sytuacje wymagają nadzwyczajnych działań, wymagają przede wszystkim odpowiedzialności i solidarności. Systemowa, zaplanowana polityka wojny hybrydowej precyzyjnie realizowana przez kieszonkowego dyktatorka jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polski, Polek i Polaków i Europy” – mówił prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. „W obliczu zagrożenia, obrony polskiej granicy, wsparcia dla funkcjonariuszy i żołnierzy, tych wszystkich, którzy skutecznie bronią polskiej granicy, jesteśmy gotowi do solidarności i prosimy o tę solidarność wszystkie strony sporu politycznego” – powiedział Kosiniak-Kamysz. Podkreślał też wagę solidarności w ujęciu międzynarodowym: „Jest potrzebna Rada Europejska, o której zwołanie wnioskujemy do pana premiera od kilku tygodni. Ten wniosek powinien już wpłynąć do Brukseli. Jest potrzebne zaangażowanie struktur wszystkich unijnych oraz doświadczenia na przykład Frontexu”, chociaż przyznał, że polscy funkcjonariusze „bardzo dobrze w tak trudnych warunkach sobie radzą”.

Kosiniak-Kamysz pytał również premiera, czy były podejmowane działania w OBWE i w Radzie Europy w sprawie sytuacji na granicy, czy został uruchomiony rzecznik praw człowieka przy Radzie Europy. Według polityka PSL musi pójść wyraźny sygnał" nie tylko do polskich placówek dyplomatycznych, ale konieczne jest uruchomienie dyplomacji europejskiej, unijnej, po to, by zablokować informacje rozprzestrzeniające się w mediach, social mediach, które docierają do obywateli Iraku szczególnie i innych państw na temat tego, że tu jest dobra ścieżka tranzytowa. Zdaniem Kosiniaka-Kamysza sprawę sytuacji na polsko-białoruskiej granicy „trzeba wyjąć z codziennych naszych przepychanek, sporów, kłótni”, w przeciwnym razie nie zapewnimy bezpieczeństwa nie tylko w najbliższym czasie, ale kolejnym pokoleniom.

Polska 2050: droga do zakończenia konfliktu wiedzie przez Brukselę

Hanna Gill-Piątek (Polska 2050): „W tej godzinie próby deklarujemy jako Polska 2050, że chcemy usiąść do stołu z innymi siłami politycznymi tak, żeby kryzys na polsko-białoruskiej granicy nie zdestabilizował nam doszczętnie państwa”. „Słowa, które powinny w pierwszym rzędzie paść dzisiaj do Polaków to: Zachowajmy spokój” – mówiła Gill-Piątek, choć uważa, że mamy dziś do czynienia z głębokim konfliktem wywołanym przez Łukaszenkę. „Ale to nie jest wojna. Dziś jako społeczeństwo chcemy i mamy prawo wiedzieć, jakie drogi wyjścia z tej sytuacji proponuje rząd” – podkreślała. Jej zdaniem najważniejsze jest uszczelnienie granicy środkami ludzkimi, technicznymi tak, aby niemożliwe stało się jej przekraczanie. Po drugie zapewnienie bezpieczeństwa i wsparcia mieszkańcom terenów przygranicznych, których zostawiliście z trudnymi wnioskami, długo czekających na pieniądze. Zdaniem posłanki konieczne jest także realne wsparcie funkcjonariuszy, SG, wojska, innych formacji mundurowych. „Bezpieczeństwo nie wyklucza człowieczeństwa. Każdy człowiek, który staje na granicy RP powinien być traktowany z godnością i szacunkiem. To oznacza konieczność dopuszczenia organizacji humanitarnych i mediów, niezależnych obserwatorów. To oznacza konieczność przyjęcia większej liczby wniosków o ochronę międzynarodową oraz sięgnięcie do gotowych wzorów cywilizowanych procedur deportacyjnych” – mówiła.

Zdaniem posłanki najważniejszą sprawą jest natychmiastowe podjęcie współpracy międzynarodowej, żeby poradzić sobie ze źródłami obecnego kryzysu, nie tylko z jego skutkami. „Najlepszym instrumentem są konkretne sankcje gospodarcze wobec reżimu Łukaszenki, który dziś czerpie ogromne korzyści z wymiany handlowej z UE, a jednocześnie destabilizuje jej granice” – uważa Gill-Piątek. Jej zdaniem zamiast samoizolacji, jaką od dłuższego czasu stosują polskie władze, należy rozpocząć współpracę z sojusznikami z UE. „Droga zakończenia tego konfliktu wiedzie tylko przez Brukselę, a do satrapy bez honoru i sumienia można przemówić tylko zabierając mu portfel” – mówiła Gill-Piątek.

Porozumienie: Nie czekać ani chwili dłużej

Jarosław Gowin wypowiadając się w imieniu koła Porozumienie podkreślał, że dziś nasz patriotyzm poddawany jest szczególnej próbie: „Polska granica jest realnie zagrożona. W takich chwilach jesteśmy zobowiązani do solidarności ponad podziałami politycznymi” – mówił Gowin. Były wicepremier przypomniał, że jego ugrupowanie opowiedziało się za budową ogrodzenia na granicy oraz wprowadzenie stanu wyjątkowego, ale jego zdaniem źle się stało, że Polska nie poprosiła o wsparcie instytucji międzynarodowych. „Porozumienie wspiera i będzie wspierać rząd we wszystkich rozumnych i czasami pewnie trudnych decyzjach. Równocześnie jednak oczekujemy pewnej rewizji w polityce zagranicznej, wygaszenia rozmaitych bezsensownych sporów z Unią Europejską i ze Stanami Zjednoczonymi” – deklarował Gowin. Z decyzją o umiędzynarodowieniu kryzysu trzeba „nie czekać ani chwili dłużej” i zorganizować wizyty studyjne dla przedstawicieli państw UE i NATO, a także skorzystać z pomocy unijnej agencji granicznej Frontex.

Zdaniem lidera Porozumienia celem białoruskiego reżimu jest nie tylko destabilizacja Polski i UE, ale także stworzenie pretekstu do rozmieszczenia wojsk rosyjskich blisko zachodniej granicy Białorusi oraz sprawdzenie spoistości NATO na wypadek wznowienia walk na Ukrainie. Gowin wezwał rząd do wystąpienia z inicjatywą zaostrzenia sankcji wobec Białorusi oraz o dopuszczenie do granicy mediów polskich i zachodnich.

Kukiz’15: Apeluję o opamiętanie

Jarosław Sachajko (Kukiz’15): „Dziś stoimy w obliczu wielkiego wyzwania, kiedy powinniśmy być wspólnotą. Wydarzenia ostatnich dni pokazują dobitnie, że obrona granic, dobrego imienia Polski jako państwa, które potrafi zadbać o bezpieczeństwo własne, swoich obywateli i granic UE, powinny łączyć wszystkie siły polityczne” – mówił poseł. Sachajko krytycznie mówił o „wezwania do usuwania zabezpieczeń na granicy, wpuszczania ludzi bez ustalenia, kim są; organizowaniu happeningów na granicy, by zebrać więcej lajków w portalach społecznościowych, obrzucaniu obrzydliwymi określeniami funkcjonariuszy SG, policji i żołnierzy”. Jego zdaniem to przykłady działań przeciwko bezpieczeństwu państwa i jego granic: „Apeluję o opamiętanie się” – mówił. Krytykował także wcześniejsze wystąpienia części opozycji podczas debaty o stanie wyjątkowym czy budowie zapory na granicy.

„Dlaczego niektórzy politycy atakują służby, które zapewniają im o bezpieczeństwo. Czy ci, którzy atakują polskie wojsko, straż graniczną i policję, chcą urządzić nam drugą Białoruś?” – pytał poseł Sachajko. Jego zdaniem część opozycji nadal zdaje się nie zauważać szerszego kontekstu i skupia się jedynie na aspekcie humanitarnym, zgodnie z założeniami i strategią reżimu Łukaszenki.

Konfederacja: Rząd przespał stan wyjątkowy

Poseł Jakub Kulesza występując w imieniu koła Konfederacji podkreślił, że jego ugrupowanie od chwili narastania kryzysu na granicy z Białorusią ostrzegało, że będzie się on zaostrzał, zdając sobie sprawę z zagrożenia, zagłosowało za stanem nadzwyczajnym i domagało się wybudowania „prawdziwego, nowoczesnego muru na granicy”. Poseł wytknął rządowi, że zmarnował i przespał stan wyjątkowy, zaś obecne zabezpieczenia na granicy określił „siatką na kijach od szczotki”. „Wczoraj imigranci rozerwali tę siatkę w kilka godzin. Dziś premier Mateusz Morawiecki z tej mównicy wychwalał to godne politowania ogrodzenie, które na oczach Polaków zostało rozerwane przez grupę migrantów za pomocą łopat i drewna. Stan tej siatki odzwierciedla stan Polski za państwa rządów” – mówił Kulesza. Jego zdaniem, gdyby nie bohaterska postawa polskich służb, to granica już zostałaby przerwana.
Szef koła Konfederacji mówiąc o Białorusi stwierdził, że „rozgrywa was państwo o potencjale dziesięciokrotnie mniejszym, niż potencjał Polski”. „A wy jesteście kompletnie bezradni, jak dzieci we mgle; mówicie że Polska jest liderem w regionie, a nie potraficie poradzić sobie z państwem na poziomie późnego PRL-u” – oświadczył poseł Kulesza. Jego zdaniem Polska ma wiele możliwości oddziaływania politycznego i gospodarczego, ale dziś nie usłyszeliśmy żadnego planu poza tym „na coś z tej siatki” oraz „owacje partyjne na cześć prezesa PiS”.

Zdaniem Kuleszy podczas wojny hybrydowej nie można się tylko bronić, trzeba też atakować: „Białoruś praktycznie nie może eksportować inaczej, niż przez Polskę. Nałóżmy sankcje, które prezydent Łukaszenka odczuje. Domagajmy się tego samego od Unii Europejskiej. Postawmy szybko porządny mur na granicy” – zwracał się do rządzących.

Polskie Sprawy: Powróćmy do współpracy

Paweł Szramka (Polskie Sprawy) podobnie jak inni posłowie wyraził uznanie wobec pracujących na granicy służb oraz dziękował przedmówcom: „Dziś wygrała odpowiedzialność” – ocenił. Dziękował też premierowi, że jego wystąpienie nie było „tak polityczne, jak zazwyczaj”. Zapewniał, że jego ugrupowanie chce współpracować, ale zaapelował do rządu, by dzielił się z opozycją informacjami o działaniach na granicy. Zaapelował o podobne spotkanie, jakie odbyło się po wyborach prezydenckich na Białorusi zorganizowane przez premiera.

Tysiące migrantów w otoczeniu białoruskich służb

Na południe od Kuźnicy, po białoruskiej stronie, od poniedziałku koczuje duża grupa migrantów – według szacunków straży granicznej od kilkuset do kilku tysięcy osób. W samym obozowisku w Kuźnicy jest ich ok. 800 (i wciąż dowożone są kolejne). Wzdłuż całej granicy przebywa 3–4 tys. osób – wynika z informacji przekazanych przez mjr Katarzynę Zdanowicz, rzeczniczki Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej.

W poniedziałek doszło do masowej próby przekroczenia granicy; polskie służby odpowiedziały gazem łzawiącym. Migranci rozbili następnie obóz i są pilnowani przez białoruskich funkcjonariuszy. Od rana we wtorek SG nie odnotowała prób przekroczenia granicy. Polskie służby informowały migrantów, że przekraczanie granicy w tym miejscu jest zabronione, a osoby podejmujące takie próby będą zawracane na Białoruś – komunikat tej treści wyemitowano w kilku językach. We wtorek MON informował, że do obozowiska w Kuźnicy zbliża się duża grupa służb białoruskich. O ich większej koncentracji informowała też mjr Zdanowicz, precyzując, że są tam po to, by „kontrolować, sterować, kierować tymi osobami”.

Drogowe przejście graniczne w Kuźnicy jest w związku z sytuacją zamknięte w obu kierunkach od 7 rano we wtorek – dotyczy to zarówno ruchu towarowego, jak i osobowego. Podróżni są odsyłani na przejścia w Terespolu i Bobrownikach, gdzie już ustawiają się długie kolejki ciężarówek zmierzających do Białorusi. W Bobrownikach na przekroczenie granicy trzeba czekać już prawie dobę.

W poniedziałek SG odnotowała 309 prób nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej, zatrzymano 17 osób, głównie obywateli Iraku, wobec 85 wydano nakazy opuszczenia kraju. Od początku roku stwierdzono prawie 32 tys. prób nielegalnego przekroczenia granicy z Białorusią: 3,2 tys. w listopadzie, blisko 17,3 tys. w październiku, ok. 7,7 tys. we wrześniu i ponad 3,5 tys. w sierpniu. W najbliższych miesiącach na terenie Podlasia ma stanąć 180-kilometrowy, wysoki na 5 m stalowy płot z półmetrowym zwojem drutu kolczastego, wyposażony w czujniki ruchu, kamery dzienne i nocne. Na Lubelszczyźnie naturalną zaporą jest rzeka Bug.

Od kilku miesięcy wzmożonemu ruchowi na granicy towarzyszy kryzys humanitarny – części migrantów udaje się przedostać na polskie terytorium, zziębnięci i głodni błąkają się po lasach, są wyłapywani przez patrole SG i odstawiani na „linię granicy” – w praktyce po prostu przepychani na Białoruś (białoruscy pogranicznicy stosują te same metody).

Czytaj też: „U polskich granic jest od 3 do 4 tysięcy osób”

Polskie służby w gotowości

W poniedziałek pod przewodnictwem premiera Morawieckiego zebrał się sztab kryzysowy z udziałem wicepremiera ds. bezpieczeństwa Jarosława Kaczyńskiego, szefów MSWiA, MSZ i MON. Na wniosek prezydenta Andrzeja Dudy wczoraj i dziś zwołano narady w BBN z najważniejszymi osobami w państwie i wojskowymi. „Monitorujemy sytuację cały czas. Jest w tej chwili na naszej granicy dostateczna liczba funkcjonariuszy Straży Granicznej, żołnierzy, policjantów, jest konieczna infrastruktura do tego żeby tej sytuacji bronić. Będziemy tej granicy bronili” – mówił we wtorek Andrzej Duda. Jak informował, władze współpracują z sojusznikami – premier jest w stałym kontakcie z Komisją Europejską i Radą Europejską, a sekretarz generalny NATO chce być stale informowany.

Zdaniem Andrzeja Dudy sytuacja jest bacznie obserwowana przez społeczność międzynarodową, a jej ocena jednoznaczna: „Reżim białoruski atakuje granicę polską, atakuje granice Unii Europejskiej w sposób bezprzykładny, wcześniej pchając migrantów, których sam de facto na Białoruś zaprasza” – uważa prezydent.

Obszar przygraniczny (184 miejscowości) od 2 września jest objęty stanem wyjątkowym, media nie mają tam dostępu, dysponujemy więc jedynie oficjalnymi informacjami przekazywanymi przez państwowe służby.

Czytaj też: Łukaszenka i Putin grają migrantami. Ale to broń obosieczna

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Andrzej Duda: ostatni etap w służbie twardej opcji PiS. Widzi siebie jako następcę królów

O co właściwie chodzi prezydentowi Andrzejowi Dudzie, co chce osiągnąć takimi wystąpieniami jak ostatnie sejmowe orędzie? Czy naprawdę sądzi, że po zakończeniu swojej drugiej kadencji pozostanie ważnym politycznym graczem?

Jakub Majmurek
23.10.2024
Reklama