Dzienna liczba wykrywanych zakażeń koronawirusem już od kilku dni sięga, a nawet przekracza 15 tys. Eksperci twierdzą, że chorych jest zapewne kilka razy więcej, tymczasem rządzący nie robią nic. Nie wprowadzają obostrzeń, a premier nawet nie kryje dlaczego: bo nie ma na to społecznej akceptacji. Nie widać także działań zmierzających do zapewnienia możliwości leczenia zakażonych. Zajętych jest już 2/3 covidowych łóżek i niemal tyle samo respiratorów.
Co ze szpitalami covidowymi?
Szpitale tymczasowe w Warszawie (na Mazowszu zakażeń jest najwięcej) miały zacząć działać od początku listopada. Tak się nie stało. Nie ruszył szpital wojskowy w hangarze I Bazy Lotnictwa Transportowego Wojska Polskiego na Okęciu, którego otwarcie planowano na 2 listopada. Minister zdrowia tydzień temu zapowiadał też otwarcie Narodowego, ale na razie cisza. – Może ruszy za 2 tygodnie – mówią w Szpitalu Klinicznym MSWiA na Wołoskiej, któremu w poprzedniej fali podlegał szpital na Stadionie Narodowym. W Urzędzie Miasta są jednak przekonani, że Narodowy w ogóle nie zostanie otwarty. Ze względu na mecze polskiej reprezentacji w eliminacjach do mistrzostw świata i kontrolę NIK, która jeszcze się nie zakończyła, ale już wiadomo, że jej wyniki będą druzgocące.
Wojewoda nakazał za to przemianować Szpital Praski na covidowy. W ciągu tygodnia wykonano więc kilkanaście relokacji pacjentów: niecovidowych wywożono do innych szpitali w całym województwie, w zamian przyjmując zakażonych. Każda relokacja to koszt ok. 500 zł.
Przed weekendem ruszył szpital modułowy na Szaserów; miejsca zapełniły się błyskawicznie. Podobnie w szpitalu tymczasowym w Poznaniu, gdzie już planują dostawienie kolejnego modułu. W tymczasowych szpitalach w Radomiu i Ostrołęce też wolne są tylko pojedyncze łóżka.