Paweł Olechnowicz, były prezes Grupy Lotos, ma otrzymać od Skarbu Państwa 45 tys. zł zadośćuczynienia za bezzasadne zatrzymanie przez prokuraturę i CBA. Tak zadecydował Sąd Apelacyjny w Gdańsku. Utrzymał tym samym w mocy wyrok wydany kilka miesięcy temu przez sąd I instancji. Skarb Państwa, czyli my, obywatele, zapłacimy za ekscesy aparatu ścigania pod rządami „dobrej zmiany”.
Kwota jest spora, zważywszy, że chodzi o 48-godzinny pobyt w areszcie. – Jedna z najwyższych znanych mi przyznanych w Polsce kwot za zatrzymanie – mówi obrońca Olechnowicza mec. Janusz Kaczmarek, który domagał się dla swego klienta 100 tys. zł. Prokurator zaś krzywdę byłego prezesa wyceniał na 10 tys. zł, odwołując się do średniej płacy i odszkodowań przyznawanych przeciętnym obywatelom.
Czytaj także: Dlaczego na nowych autostradach brakuje stacji paliw?
Sąd Apelacyjny uznał jednak, że 45 tys. zł jest „odpowiednie” i „pozostaje w zgodzie z elementarnym poczuciem sprawiedliwości”. Wziął pod uwagę, że Olechnowicz był osobą znaną nie tylko w Polsce, ale i za granicą, obecną w wielu organizacjach związanych z przedsiębiorczością. Że jako menedżer odnosił sukcesy i cieszył się dobrą opinią. Otrzymywał wysokie odznaczenia państwowe, jak Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. Więc nie ulega wątpliwości, że wskutek zatrzymania zostało zszargane jego dobre imię.
Biegli lekarze uznali, że były prezes doznał także uszczerbku na zdrowiu – po tym zdarzeniu pojawiły się u niego stany depresyjno-lękowe.