Rząd PiS z poparciem PSL, Konfederacji, posłów Kukiza i Gowina uchwalił budowę muru na granicy. Mur i płot – to symbole rządów tej władzy. Płotem grodzi się Sejm przed obywatelami, płoty odgradzają Krakowskie Przedmieście w każdą miesięcznicę smoleńską, płotami okazjonalnie odgradza się siedzibę PiS, dom prezesa Kaczyńskiego czy TVP.
Teraz płotem odgradzamy się od uchodźców. Tego chce większość społeczeństwa. Najnowszy sondaż Kantar dla Faktów TVN: środki podjęte przez rząd na granicy z Białorusią dobrze ocenia 54 proc. Polaków. Co z oczu, to z serca. Mur lepiej ochroni obywateli przed tak przykrymi widokami, jak znalezione kilka dni temu tuż przy granicy strefy stanu wyjątkowego ciało młodego Syryjczyka.
Dawniej spokojnie radziliśmy sobie, gdy na decyzję o azylu czekało 10 i więcej tysięcy osób rocznie. Teraz stawiamy mur przy 2 tys. Ma być cudem techniki, „naszpikowany elektroniką” i kosztować ponad 1,6 mld zł (koszt utrzymania uchodźcy w ośrodku: dziennie to od 30 do 70 zł – w tym 9 zł to stawka żywieniowa).
Czy mur będzie zapowiedzianym cudem techniki, nie dowiemy się, bo przyjęta właśnie ustawa wyłącza wszelkie informacje o nim spod prawa dostępu do informacji publicznej. I jego budowę spod przepisów o zamówieniach publicznych. Więc nie dowiemy się, czyj znajomy instruktor narciarstwa dostał – tym razem – zlecenie. Jeszcze zanim ustawa została uchwalona, wicepremier Kaczyński ogłosił na konferencji, że przedsiębiorstwa, które wybudują mur, zostały „w zasadzie już wybrane”.
Budowę będzie kontrolować CBA. Ta sama służba, z której kasjerka wyprowadziła 9 mln zł. Defraudację wykryła NIK. Budowy muru NIK raczej nie skontroluje, skoro ustawowo kontrolę powierzono CBA. A nawet jeśli skontroluje, to kontrolerzy nie będą mogli ujawnić wyników, skoro mur chroni tajemnica państwowa.