Opinia publiczna zazwyczaj reaguje na wydarzenia dość powoli, a pojedyncze okoliczności, które być może wydają się ważne komentatorom politycznym, często w ogóle nie zwracają uwagi przeciętnego obywatela. Czasami – lub wręcz zazwyczaj – to po prostu odzwierciedlenie tego, że drobne zmiany nie są przesadnie istotne w szerszym ujęciu tematu. Bo niewielu wyborców przejmuje się ministerialnymi rezygnacjami, skandalami lub pojedynczymi dowodami niekompetencji.
Trudne związki między poparciem dla Europy i dla partii
Ciężko jednak byłoby uargumentować, że ubiegłotygodniowa decyzja upolitycznionego Trybunału Konstytucyjnego, który orzekł niezgodność niektórych przepisów unijnych traktatów z polskim prawem, jest nieistotna. Wyrok podkopuje kluczową zasadę integracji europejskiej, czyli wyższość prawa UE nad krajowym, i jako takie kieruje Polskę na kurs ewentualnego polexitu.
Związek pomiędzy działaniami politycznych elit wobec UE, postawami publicznymi wobec wspólnoty i poziomami poparcia dla poszczególnych formacji pozostaje swego rodzaju zagadką dla obserwatorów polskiej polityki. Chociaż relacje rządu PiS z Unią znacznie się pogorszyły w ciągu ostatnich sześciu lat, nie przełożyło się to na zmiany w postawach wobec wspólnoty – ok. 90 proc. wyborców nadal ma pozytywną opinię na temat integracji europejskiej.
Choć oczywiście istnieje jasny podział pomiędzy zwolennikami PiS i opozycji dotyczący tego, jak bliskie powinno być to zacieśnianie więzów z UE, to dotychczas ani kwestie praworządności, potencjalnej utraty dostępu do funduszy, ani wizja polexitu nie przełożyły się na szerszy wzrost negatywnych odczuć wobec UE.