Żeby za dużo nie powiedzieć
Wojciech Smarzowski dla „Polityki”: Żyjemy trochę jak w filmach Barei
JANUSZ WRÓBLEWSKI: – Wie pan, jaką wizję polskiej kultury ma obecna władza?
WOJCIECH SMARZOWSKI: – Początek rozmowy, to zacznijmy od prezydenta. Andrzej Duda powiedział: „Polska szkoła będzie uczyła prawdziwej polskiej historii. Historii, w której wiadomo, kto był zdrajcą, a kto bohaterem”. Tak ma wyglądać edukacja, ale i kultura za PiS. Wszystko ma być zero-jedynkowe. Ale świat nie jest biało-czarny. Oni tego nie dostrzegają, i konsekwencją jest to, że PiS zabrał się za prasowanie i prostowanie historii.
A jak się pan czuje w kraju, w którym większość stanowisk dyrektorskich w najważniejszych instytucjach kultury już jest obsadzona ludźmi władzy?
Można przeklinać? Nie? OK. A więc czuję się niekomfortowo. Długofalowo trzeba inwestować w edukację, ponieważ mądrzy wyborcy nie wybiorą głupiej władzy. A krótkoterminowo niech każdy robi, co do niego należy. Ja robię filmy.
Rządzący twierdzą, że to poprzednicy, czyli liberałowie zapomnieli, co to patriotyzm i naród. I teraz trzeba te pojęcia i wartości przywrócić polskiej kulturze.
PiS ma swoje definicje. Pewne źródła akceptuje, wyolbrzymia, a inne pomija albo wybiera z nich tylko to, co pasuje do tezy. Czyli znowu idziemy w kierunku bieli i czerni. Pompujemy balon polskości. Izolujemy się. Dobrze, że jest grupa ludzi, która wyznaje patriotyzm otwarty – na inne kultury, na prawdę historyczną i nie zamiata pod dywan niewygodnych faktów.
„Kler” obejrzało ponad 5 mln Polaków. Wydawało mi się, że ten mocny obraz katolickiej hipokryzji odmieni rzeczywistość, a wszystko zostało po staremu. Polacy nie potrafią wyciągać wniosków?
Ten film miał być jak kropla wody, która drąży skałę.