ALEKSANDRA ŻELAZIŃSKA: – KRRiT po miesiącach zawirowań w końcu odnowiła koncesję TVN24. Sukces?
JAN DWORAK: – Zdecydowanie. Sukces był zresztą bardziej do przewidzenia niż porażka.
Tylko czyj sukces?
Do końca nie wiemy. Było wiele rozmaitych źródeł oporu przeciw lex anty-TVN: apeli dziennikarzy, organizacji społecznych, działań opozycji parlamentarnej. Niebagatelną, może właśnie przesądzającą rolę odegrała strona amerykańska, szczególnie władze USA.
KRRiT jednocześnie przyjęła uchwałę, w której stwierdza, że koncesja nie należy się nadawcom zależnym od podmiotów spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego mającym ponad 49 proc. udziałów. Wzywa do uściślenia przepisów, a szefa Rady zobowiązuje „do wezwania wszystkich koncesjonariuszy (…) do dostosowania swoich struktur kapitałowych do wymagań określonych w art. 35 ust. 2 ustawy o radiofonii i telewizji”. Po co ten dokument?
Ta uchwała nie ma żadnej mocy prawnej, ale pełni kilka funkcji. Po pierwsze, miała przekonać do przyznania koncesji TVN24 tych członków KRRiT, którzy wcześniej byli przeciw. Wiadomo, że chodziło o dwie osoby powołane przez prezydenta: prof. Janusza Kaweckiego i Andrzeja Sabatowskiego. Uchwała „legalizuje” ich opór. Po drugie, w mało zawoalowany sposób krytykuje jej przewodniczącego Witolda Kołodziejskiego, zobowiązując go do działań, których wcześniej najwyraźniej zaniechał. To dowodzi, jakie w KRRiT są napięcia. Po trzecie, jest formą zabezpieczenia się na przyszłość, wytłumaczenia, dlaczego Rada zwlekała miesiącami i koncesję przyznała, choć nie chciała. Widać tu oczywistą niekonsekwencję: skoro uchwała stwierdza, że koncesja nie powinna zostać przyznana, to… nie powinna była zostać przyznana.