Po pierwsze, bliskie jest mi przekonanie, że w Polsce można urządzać urodziny i zapraszać na nie znajomych. Jedni mają tych znajomych więcej, inni mniej, jedni wolą spotkania skromne, inni barokowe. Mazurek poszedł w barok z nutą disco polo – jego sprawa. Ja bawiłem się dobrze.
Po drugie, nigdzie nie jest powiedziane, że dziennikarze nie mogą spotykać się po pracy z politykami. Nie ma, o ile mi wiadomo, żadnej środowiskowej normy, która by tę sferę regulowała, i trudno mi sobie zresztą taką normę wyobrazić. Obyczaj natomiast – i to sięgający głęboko w lata 90. – jest taki, że takie imprezy polityczno-dziennikarskie po prostu się zdarzają. Taka jest natura obu tych zawodów. Ludzie znają się czasem parę dekad, przegadali nieskończone godziny. Imprezy na kongresach, uroczyste premiery, spotkania w ambasadach, gale redakcyjne, urodziny, wieczory wyborcze. Zaplątałem się kiedyś przypadkiem na domówkę z grupą posłów PiS bawiących się z czołówką prawicowych publicystów, bywałem na analogicznych imprezach mediów liberalnych z politykami opozycji. Nie wpływa to na moje poglądy.
Jan Hartman: Urodziny Mazurka. Wstyd!
U Mazurka na urodzinach
Wzmożenie moralne w tej sprawie jest podszyte hipokryzją. Są małżeństwa dziennikarsko-polityczne. Część dziennikarzy zmieniła zawód i poszła w politykę, były też przypadki odwrotne. Są też czynni politycy – Marek Borowski, Radosław Sikorski, Joanna Lichocka – którzy pisują teksty do gazet.