O dwóch takich, co zrobili większość
Ajchler i Mejza. O dwóch takich, co zrobili większość
Zbigniew Ajchler (lat 66, weteran SLD i Platformy) oraz Łukasz Mejza (lat 30, sejmowy debiutant, z listy PSL) objęli mandaty dopiero w 2021 r. Teoretycznie niezrzeszeni, opowiadający chętnie o swojej niezależności („jestem w takim wieku, że nie będę się zachowywał jak chorągiewka”, „Panie premierze, ja też nie kupuję działań rządu w całości, sorry”), w praktyce podporządkowani wytycznym z Nowogrodzkiej. Jaką drogą przeszli, by trafić do przedpokoju obozu władzy?
Niezależny, ale posłuszny
„W głosowaniu nad rzecznikiem praw obywatelskich moją intencją było poparcie Lidii Staroń [kandydatki PiS]. Głos na pana Marcina Wiącka [wspieranego przez opozycję] oddałem omyłkowo. Nie ma to wpływu na wynik głosowania, ale chciałbym, aby moje rzeczywiste intencje wybrzmiały” – napisał Ajchler w mediach społecznościowych 15 czerwca 2021 r. To był jasny sygnał, że rządzący mogą na Ajchlera liczyć.
Tego samego dnia objął mandat poselski. Ajchler wszedł do parlamentu z list Koalicji Obywatelskiej na miejsce posła Killiona Munyamy, który otrzymał stanowisko w Europejskiej Służbie Działań Zewnętrznych, gdzie zajmuje się relacjami Unii z Afryką.
Ajchler w 2019 r. startował z czwartego miejsca w okręgu pilskim, ale 6,7 tys. głosów nie dało mu reelekcji. Gdy w czerwcu 2021 r. wszedł do Sejmu, nie dołączył do klubu Koalicji Obywatelskiej. Wraz z Mejzą powołał stowarzyszenie Centrum, które miało być podstawą do stworzenia koła poselskiego.
Liderzy Koalicji nie byli zaskoczeni. Od kilku miesięcy słychać było plotki o tym, że PiS stara się o europejskie stanowisko dla Munyamy, żeby zrobić miejsce dla dogadanego już z władzą Ajchlera.
Jego aktywność w Sejmie jest skromna – poseł od czerwca nie zabierał głosu na sesji plenarnej, nie wniósł żadnej interpelacji ani zapytania.