„To jest wielki skandal, to jak się pan zachowuje” – tymi słowy wicemarszałkini Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska zareagowała na występ Grzegorza Brauna, który w czasie czwartkowej debaty plenarnej dotyczącej kryzysu w ochronie zdrowia wygrażał ministrowi Adamowi Niedzielskiemu, wołając do niego z mównicy: „będziesz wisiał!”. Na chwilę przerwano posiedzenie, a winny ekscesu został symbolicznie ukarany ad hoc wykluczeniem z obrad na 15 minut.
To był rzeczywiście bezprecedensowy popis agresji i chamstwa i trudno się dziwić, że reakcja polityków była zgodna i ostra. W piątek prezydium Sejmu jednogłośnie uchwaliło najwyższą karę finansową dla Brauna, tj. obniżenie uposażenia o 50 proc. oraz odebranie diety poselskiej na sześć miesięcy. Braun straci więc ok. 50 tys. zł. Czy zyska politycznie? Zważywszy na mentalność jego klienteli – to wcale niewykluczone.
Braun posunął się dalej niż zwykle
Niewątpliwie Braun będzie też miał postępowanie dyscyplinarne przed komisją etyki. Dostanie zapewne dodatkową karę, lecz jednocześnie sposobność do kolejnych wystąpień i komentarzy. Być może butnych i bezczelnych jak niemalże wszystko, co mówi. Tym razem posunął się jednak dalej niż zazwyczaj, więc wszyscy się zastanawiamy, czy przeprosi. Sądzę, że nie. Zapewne powie coś, co miałoby brzmieć jak warunkowe przeprosiny, lecz w gruncie rzeczy będzie tylko jątrzeniem.
Chciałbym, żeby było inaczej, lecz znając publiczną działalność Grzegorza Brauna, wątpię. A jeśli nie przeprosi, to być może będzie musiał pożegnać się z wszelkimi planami politycznymi, w których było miejsce na współpracę z PiS. Dla PiS Braun stał się od tej chwili wrogiem. A zważywszy na flirty PiS z Konfederacją i potrzebę „lepienia błotem” (jak się wyraził Donald Tusk) większości sejmowej, konsekwencje wybryku Brauna mogą być daleko idące – tak dla samej Konfederacji, jak dla głosowań w Sejmie.
Sprawa Brauna, pandemia i PiS
Marszałkini Elżbieta Witek zapowiedziała skierowanie zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przez Grzegorza Brauna przestępstwa polegającego na stosowaniu groźby karalnej. Wprawdzie minister sprawiedliwości i prokurator generalny w jednym Zbigniew Ziobro mógłby załatwić przychylność prokuratury dla tej sprawy i doprowadzić do głosowania nad uchyleniem immunitetu Braunowi, lecz jest to mało prawdopodobne.
Po pierwsze, uderzenie w Niedzielskiego, a więc i w PiS, musi cieszyć Ziobrę, któremu zresztą mentalnie bliżej jest do Brauna niż do Kaczyńskiego, a po drugie, groźba karalna to jednak trochę coś innego. Chamska pogróżka ma charakter retoryczny i nie jest groźbą, której spełnienie byłoby prawdopodobne. Zwrot „będziesz wisiał” oznacza tyle co „gdyby powróciły sprawiedliwe rządy, zostałbyś w procesie karnym skazany na śmierć”. Aż tyle, lecz tylko tyle. To nie jest groźba karalna. Swoją drogą, byłoby to bardzo interesujące, gdyby wniosek o uchylenie immunitetu procedował w Sejmie. Opozycja musiałaby tu chyba głosować razem z PiS – i to w dość wątpliwej z prawnego punktu widzenia materii.
Sprawa Brauna jest o tyle bardziej jeszcze kuriozalna, że w swym przemówieniu oskarżał on rząd o przyczynienie się do wielkiej liczby zgonów „niecovidowych”, wynikających z przestawienia systemu ochrony zdrowia na zwalczanie pandemii, a jednocześnie sam Braun i jego ugrupowanie zniechęcają Polaków do noszenia maseczek i poddawania się szczepieniom. Prawdą jest, że zarządzanie kryzysem pandemicznym było fatalne, przez co straty w ludziach były znacznie większe, niż mogłyby być w przeciwnym razie, lecz prawdą jest również to, że „koronasceptyzcym”, którego przedstawicielem jest Grzegorz Braun, znacząco utrudnia walkę z pandemią i prowadzi do licznych zgonów, których można by uniknąć. Niech lepiej Braun najpierw zrobi rachunek sumienia samemu sobie.
Zjawisko „Grzegorz Braun w polityce”
Zjawisko „Grzegorz Braun” wiele mówi o życiu publicznym w naszym kraju. Narcystyczny i elokwentny orator, stylizujący się na konserwatywnego arystokratę ducha, zdolny jest uwieść miliony. Wystarczy sam styl. To, co naprawdę mówi, zdaje się nie mieć znaczenia, a przynajmniej nie budzi moralnego sprzeciwu w jego wyborczej „grupie docelowej”. Ostentacyjna reakcyjność, szowinizm i klerykalizm łączony z ksenofobią, antysemityzmem i pogardą dla LGBT mają wzięcie – i to nie tylko w starszym pokoleniu, lecz również, a może przede wszystkim pośród młodzieży. Pogarda, pycha i poczucie wyższości to trujące, lecz bardzo nośne w polityce emocje. Łatwo pobudzać i tworzyć wokół nich chorą wspólnotę. Czym bardziej chorą, tym bardziej klnącą się, że jest właśnie czymś przeciwnym, a mianowicie wspólnotą w normalności.
Gdyby Braun przy całym swoim narcyzmie i rozbisurmanieniu, przez które traci nad sobą kontrolę i zachowuje się tak, jak gdyby wszystko było mu wolno, był w tym nieszczery, to jeszcze pół biedy. Niestety, on w to wierzy. Przekonałem się o tym na własnej skórze, gdy przed laty przyszedł we Wrocławiu na mój odczyt w bardzo liberalnym środowisku tamtejszej inteligencji (tzw. Salon Dudka) i wygłosił antysemicką tyradę – zdając sobie przecież sprawę, że nie zostanie ona dobrze przyjęta. Obawiam się, że Braun wierzący jest groźniejszy niż Braun cyniczny. Jego kariera jeszcze się nie kończy.