Kraj

Największe zamówienie w historii zbrojeń. Mało konkretów, rekordowe pieniądze

Szef MON Mariusz Błaszczak Szef MON Mariusz Błaszczak Ministerstwo Obrony Narodowej
Jest decyzja MON: za kilkadziesiąt miliardów złotych firmy z Polskiej Grupy Zbrojeniowej i zagraniczny dostawca rakiet stworzą wyczekiwany system obrony powietrznej. Ale jest problem: na razie nie da się powiedzieć, ile dokładnie będzie kosztować ani jak długo zajmie jego budowa. Czyli pieniądze rekordowe, ale konkretów mało.

Ogłoszenie umowy ramowej na system Narew było najważniejszym wydarzeniem kieleckich targów obronnych MSPO i zarazem kamieniem milowym na początku drogi, której cel – największy, najdroższy i najbardziej skomplikowany system obronny kiedykolwiek zamówiony w PGZ – jest daleko na horyzoncie.

Czytaj też: Wicher ze wschodu, czyli gry wokół ważnej rakiety

Narew wpłynie do Wisły?

Trzymając się rzecznej terminologii, przyjętej przez wojsko dla kryptonimów systemów przeciwlotniczych: Narew pokonała pierwszą kaskadę od źródła, ale do ujścia ma jeszcze wiele meandrów. Istotne jest to, że ma połączyć się ze starszą siostrą Wisłą – systemem średniego zasięgu najbardziej kojarzonym z patriotami – tworząc zintegrowany „system systemów”, i że będzie w znacznie większym stopniu dziełem polskiego przemysłu obronnego nie tylko przez produkcję elementów, ale ich wymyślenie i zaprojektowanie. To rodzi olbrzymie szanse na wielkie pieniądze, ale z drugiej strony może być zagrożeniem.

Gdy kupuje się produkt zbrojeniowy „z półki” od zagranicznego dostawcy, MON jako klient płaci i wymaga: utrzymania terminów dostawy, jakości technicznej, ustalonej ceny niezależnie od warunków. Gdy zleca u siebie stworzenie czegoś, co jeszcze nie istnieje, bierze na siebie ryzyko techniczne, finansowe czy opóźnień. Ale decyzja już zapadła: Narew dostarczy w całości PGZ jako główny wykonawca, partnera poszuka jedynie do produkcji rakiet.

Takiego partnera Polska szuka od siedmiu lat, co już świadczy o skomplikowaniu.

Reklama