Kraj

Polexit? Bulwersujące słowa marszałka Terleckiego

W Karpaczu podczas Forum Ekonomicznego wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki zdradził pomysł PiS na ostateczne rozwiązanie kwestii europejskiej przez obecną władzę. W Karpaczu podczas Forum Ekonomicznego wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki zdradził pomysł PiS na ostateczne rozwiązanie kwestii europejskiej przez obecną władzę. Adam Chełstowki / Forum
Słów Ryszarda Terleckiego w Karpaczu nie należy lekceważyć, mogą być kontrolowanym przeciekiem na temat planów obecnej władzy.

W Karpaczu podczas Forum Ekonomicznego wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki zdradził pomysł PiS na ostateczne rozwiązanie kwestii europejskiej przez obecną władzę: ścieżka brytyjska, czyli referendum w sprawie dalszej przynależności Polski do Unii Europejskiej. Gdy posypały się protesty ze strony proeuropejskich demokratów w PO i na lewicy, odwarknął, że „polexit to szopka wymyślona przez PO i TVN24”, bo „Polska była, jest i będzie w UE”. Słów Terleckiego w Karpaczu nie należy jednak lekceważyć, mogą być kontrolowanym przeciekiem na temat planów obecnej władzy. Terlecki należy do jej najbardziej wpływowego kręgu. Regularnie bierze udział w naradach u prezesa Kaczyńskiego na Nowogrodzkiej.

Bielecki: Bruksela chce kary dla Polski. Rachunek będzie wysoki

Unia „nie do przyjęcia” dla PiS

„Drastyczne rozwiązanie” drogą brytyjską to formuła zbyt konkretna, aby uznać ją tylko za luźno rzuconą uwagę w ramach panelu dyskusyjnego. Uderza w niej nie tylko konkretność, lecz także utożsamienie przez Terleckiego jego partii z reprezentacją całej Polski: „Powinniśmy myśleć nad tym – mówił w dyskusji – jak najdalej, jak najbardziej możemy współpracować, żebyśmy wszyscy byli w Unii, ale żeby ta Unia była taka, jaka jest dla nas do przyjęcia (moje pogrubienie – ASzo). Bo jeżeli pójdzie tak, jak się zanosi, że pójdzie, to musimy szukać rozwiązań drastycznych”.

Wymowa jest jasna: jeżeli Unia nie spełni oczekiwań ekipy Kaczyńskiego, będzie dla niej „nie do przyjęcia”, a zatem potrzebne będzie rozwiązanie „drastyczne”, aby obecna władza mogła się uwolnić od „dyktatu brukselskiej biurokracji”. Domyślamy się, że dla marszałka przejawem tego „dyktatu” jest powiązanie wypłat z poszanowaniem pierwszeństwa prawa europejskiego – na które Polska dobrowolnie się zgodziła, podpisując traktaty o UE – nad prawem krajowym w określonych dziedzinach.

Czytaj też: Wojna PiS z UE może być jeszcze droższa

Z brexitem poszło podobnie

A odpowiedzią na ten „dyktat” – czyli braterskie upomnienie, że Unia nie jest tylko bankomatem i strefą wolnego handlu, ale też wspólnotą demokratycznych wartości, na czele z respektowaniem praworządności i praw człowieka i obywatela – może być pójście za przykładem Wielkiej Brytanii, która nie chciała tego „dyktatu”, odwróciła się i wyszła z Unii.

Stało się to, jak boleśnie pamiętamy, drogą referendum. 4 proc. przewagi i po kłamliwej i manipulowanej, także z zewnątrz, kampanii przeciwko pozostaniu Brytyjczyków w Unii frakcja konserwatywnych eurofobów dopięła swego, wykorzystując niechęć do imigrantów z „nowej Unii”, głównie Polaków, i strach przed społecznymi, ekonomicznymi i kulturowymi zmianami wynikającymi z globalizacji. Za wyjściem z UE głosowała większość mieszkańców Anglii, przeciw większość mieszkańców Szkocji i Irlandii Północnej. Głosowanie nie miało mocy wiążącej, jednak rządzący konserwatyści w 2017 r., aby utrzymać się u władzy na fali eurosceptycznej, oficjalnie powiadomili Unię, że chcą z niej formalnie wystąpić.

Czytaj też: Jak UE będzie strzec miliardów z Funduszu Odbudowy

Antyunijna lobotomia trwa

To całkiem możliwe, że w obecnej niestabilnej politycznie sytuacji wewnętrznej i międzynarodowej władza pisowska gotowa jest wdrożyć podobny scenariusz. Ma do tego siły i środki, na czele z ogromnym aparatem propagandy, który jej w tym walnie może pomóc. Dostarczy łże-argumentów i rozpali złe emocje. Pierwsze próby takiej antyunijnej lobotomii, wielkiej operacji na umysłach i sercach Polaków, już pojawiły się w obiegu po słowach Terleckiego.

Szczególnie aktywni są na tym polu ludzie Ziobry, ale na demagogiczną kampanię przeciwko Unii mogą być też gotowe elektoraty skrajnej prawicy i antyliberalnej lewicy. Nie jest więc tak, że proeuropejscy demokraci mogą spać spokojnie, łudząc się, że tym taranem nie da się rozkruszyć prounijnej większości w społeczeństwie.

Czytaj też: Niewiarygodni i podejrzani. W co Morawiecki gra z UE?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Rozmowa z filozofem, teologiem i byłym nauczycielem religii Cezarym Gawrysiem o tym, że jakość szkolnej katechezy właściwie nigdy nie obchodziła biskupów.

Jakub Halcewicz
03.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną