Przetestowany ubiegłego lata format „piwa z Mentzenem” w tym roku znów się sprawdził. Idol najmłodszego pokolenia wyborców zjechał Polskę ze swoim politycznym stand-upem, wypełniając sale na kilkaset osób. Z kuflem w ręku komentował rzeczywistość, opowiadał anegdoty i oczywiście piętnował pisowski socjalizm. Teraz Sławomir Mentzen próbuje zdyskontować sukces na wolnym rynku. Zatrudnił niedawno piwowara, opracował receptury kilku gatunków trunku i uruchomił w jednym z browarów własną linię produkcyjną. W ofercie szczególnie zostało eksponowane „piwo wolnościowe”.
Jego koledzy z koła poselskiego Konfederacji oficjalnie również się prezentują jako ludzie sukcesu. Po raz pierwszy od czasu wejścia do Sejmu udało im się w końcu uzyskać status języczka u wagi przy okazji głosowania ważnej ustawy. Trochę problemów z lex TVN jednak było, gdyż skrzydło narodowe miało inny pogląd na tę sprawę niż wolnościowe. Pierwsi chcieli poprzeć zamordystyczny projekt PiS, a drudzy – odrzucić. Ostatecznie uzgodniono wstrzymanie się od głosu, co na razie przyczyniło się do przyjęcia ustawy (i to z własną poprawką wymierzoną w znienawidzoną TVP), ale po niemal pewnym wecie senackim – kiedy rządzący będą potrzebować bezwzględnej większości w Sejmie – taka postawa może się już przyczynić do ostatecznego utopienia projektu. Chyba że PiS znajdzie sobie alternatywną większość; niemniej siła 11 głosów Konfederacji znacząco teraz wzrosła.
Mając wyrazistych liderów, sprzyjający społeczny klimat oraz nośne tematy do rozgrywania (pandemiczne obostrzenia, kontestacja Polskiego Ładu), można projektować dalszą ekspansję. Mogłoby się nawet wydawać, że oto zaczyna się gwiezdny czas Konfederacji. Tymczasem sondażowe słupki jakby się zacięły i od miesięcy stoją sztywno na poziomie 6–8 proc.