Kraj

Gra na dwa horyzonty

Trudno wyobrazić sobie posłów lewicy, ludowców czy zwolenników Szymona Hołowni, którzy stosują się do „przekazów dnia” Platformy.

Opozycyjna jedność wydaje się niektórym gwarancją wyborczego zwycięstwa. I szansą na to, że uda się to zwycięstwo przybliżyć, skutecznie blokując PiS w Sejmie. Problem polega na tym, że nie jest to takie proste. Spora część potencjalnych wyborców opozycji nie zagłosuje na „jedną listę”. W wyborach europejskich 2019 r. pokazali nam to wyborcy PSL, którzy nie poszli głosować na swoją partię, gdy ta była częścią Koalicji Europejskiej. Jedni nie poszli wcale, inni – być może – głosowali na PiS. Pokazali to też wyborcy Wiosny, którzy woleli lewicową alternatywę nie tylko dla PO, ale także dla kandydatur Leszka Millera czy Marka Belki.

Ale sprawa ma szerszy wymiar. Ostatni kryzys na granicy białoruskiej pokazuje, że wśród wyborców opozycji są tacy, którzy myślą o uchodźcach ze strachem i to do nich kieruje swoje słowa Donald Tusk, podkreślając konieczność ochrony granic. I są tacy, którzy uważają, że Polska powinna w większym stopniu angażować się w pomoc ludziom szukającym u nas azylu. Ich reprezentantami są ci posłowie, którzy jak Maciej Gdula czy Franek Sterczewski pojechali do Usnarza. Jeżeli opozycja chce pokonać PiS, nie może stracić ani jednych, ani drugich. Nawet jeżeli toczy się między nimi ostry spór.

Tych sporów po stronie opozycyjnej będzie więcej niż po stronie PiS. Bo nie ma tu jednej oceny rządów Tuska, są różnice światopoglądowe w sprawach aborcji i praw osób LGBT, są różnice między perspektywą wielkich metropolii a punktem widzenia wsi i małych miasteczek. Tego nie da się wypośrodkować, wynegocjować i ulepić jednego stanowiska. Jest też nieufność. Obawa, że taka szeroka koalicja marginalizuje każde stanowisko mniejszości. Ta nieufność może mieć swoje źródła w doświadczeniach ostatnich kilkunastu lat i twardych reguł wojny między PO a PiS.

Polityka 36.2021 (3328) z dnia 31.08.2021; Komentarze; s. 8
Reklama