Gdy trzy tygodnie temu Rada Medyczna przy premierze pozytywnie wypowiedziała się na temat trzeciej dawki szczepionki przeciw Covid-19, minister zdrowia Adam Niedzielski stanowczo się temu przeciwstawił. Oświadczył, że brakuje dowodów na skuteczność takiego doszczepiania, więc rząd nie będzie takiej decyzji na razie rozważał. 27 sierpnia Rada Medyczna wydała jednak jednoznaczne stanowisko, by dawkę przypominającą podać osobom z niską odpornością, na co minister już się zgodził.
Nikt nie ukrywa, że kolejna fala zakażeń przed nami i jej apogeum może nadejść z końcem września. Raportowane z Polski liczby nowych przypadków Covid-19 w ostatnich dniach utrzymywały się na poziomie mniej więcej 200, co w porównaniu z innymi krajami w Europie (Wlk. Brytania – 31 tys., Francja – 22 tys., Hiszpania – 12 tys., Grecja – 3 tys.,) jest stanem wciąż niskim. Ale, najwidoczniej wyciągając wnioski z poprzedniego lata – kiedy rząd gremialnie odwołał pandemię – teraz bierze pod uwagę, że za 3–4 tygodnie możemy mieć przy optymistycznym scenariuszu tysiąc zakażeń dziennie. A nawet 15–20 tys., gdyby sytuacja wymknęła się spod kontroli (prognozy naukowców z Politechniki Wrocławskiej mówią wręcz o 30 tys. w listopadzie). Czwarta fala nie powinna jednak ponownie zmusić ochrony zdrowia do przestawienia wszystkich zasobów na walkę z koronawirusem, ponieważ zaszczepieni i ozdrowieńcy będą w większości stanowili dla zarazka barierę spowalniającą nową falę i nawet jeśli zakażą się wariantem delta (który już w Polsce dominuje i jest dużo bardziej zakaźny od poprzednich), to nie przechorują infekcji ciężko.
Dużo większy problem będzie z opierającymi się szczepieniom, czyli z mieszkańcami województw położonych wzdłuż wschodniej granicy od Podkarpacia do Podlasia (plus z pojedynczych powiatów opolskiego, łódzkiego i Małopolski).