Przypomnijmy: 11 sierpnia Elżbieta Witek zarządziła powtórzenie głosowania nad wnioskiem o odroczenie obrad do września, którego wynik był nie na rękę PiS. Co było dalej, mniej więcej wiadomo, ale przypomnijmy.
Czytaj też: „Kaczyński z kosztami się nie liczy”. Polska znów na ustach świata
Jak pani Witek „zasięgnęła opinii pięciu prawników”
Za powód reasumpcji Witek uznała swój błąd w postaci niesprecyzowania, kiedy dokładnie posiedzenie miałoby być wznowione. W arbitralnym tonie perorowała ponadto (w imię precyzji sięgnijmy po cytat za stenogramem posiedzenia dostępnym na stronie internetowej Sejmu):
„Proszę państwa, po ostatnim głosowaniu zwołałam Konwent Seniorów. Na posiedzeniu Konwentu Seniorów przeanalizowałam wniosek grupy 30 posłów, który wpłynął… wniosek o reasumpcję głosowania. Posłowie powoływali się na to, że data nie była podana. (Część posłów skanduje: Oszuści! Oszuści! Oszuści!) Zasięgnęłam opinii pięciu prawników, którzy potwierdzili, że nad wnioskiem możemy głosować na tym posiedzeniu, ponieważ ono trwa. Nie było ogłoszenia… Państwo nie chcą słuchać, to już wasza sprawa. (Głos z sali: Oszustów?) Poprosiłam również o wydruk stenogramu, żeby wiedzieć na pewno. Chciałam przygotować się do tego naprawdę odpowiedzialnie. Zasięgnęłam opinii pięciu prawników – dlatego była przerwa – i sięgnęłam po wydruk ze stenogramu. Proszę państwa, wina jest ewidentnie moja. To ja wprowadziłam w błąd posłów, mówiąc do pana Kosiniaka-Kamysza, że to ja zdecyduję, do kiedy odroczę posiedzenie. (…) W związku z tym, że wniosek mówił o 2 września, a ja powiedziałam, że ja zdecyduję – to jest w stenogramie i państwo mogą to przeczytać – uznałam, po zasięgnięciu opinii Konwentu Seniorów… (Poseł Krystyna Skowrońska: Do dymisji.) Zgodnie z regulaminem decyzja należy do marszałka Sejmu. Po przeanalizowaniu wszystkich przesłanek, po zasięgnięciu – do czego nie jestem zobligowana – opinii pięciu prawników… Oczywiście, że tak. (Głos z sali: Kłamczucha.) W związku z tym odbędzie się reasumpcja tego głosowania”.
Już wtedy było jasne (także dla wielu, jak widać, posłów), że reasumpcja jest nielegalna. Teraz na dodatek wyszło na jaw jeszcze coś. Otóż choć pani Witek sugerowała posłom, że to w trakcie przerwy w posiedzeniu konsultowała się z pięcioma ekspertami, by poznać ich zdanie odnośnie do legalności (bądź nie) reasumpcji (bo tak tylko można rozumieć zwrot: „zasięgnęłam opinii”), to żadnych takich konsultacji „na gorąco” nie było.
Jerzy Baczyński: Możliwy scenariusz przyspieszonych wyborów
Ekspertyzy prawników z... 2018 roku
Okazuje się, że Witek jedynie „zapoznała się” z pięcioma pisemnymi opiniami sporządzonymi – uwaga – trzy lata wcześniej, podczas rozpatrywania wniosku o uchylenie immunitetu posłowi Stanisławowi Gawłowskiemu. Że żadnych bezpośrednich konsultacji nie było, potwierdzili dwaj autorzy ekspertyz z 2018 r. prof. Ryszard Piotrowski i prof. Sławomir Patyra (trzecią analizę napisała wtedy prof. Sabina Grabowska, a dwie pozostałe – Biuro Analiz Sejmowych).
Obaj konstytucjonaliści odrzucili też tezę pani (co tu jakoś istotne: magister historii) Witek, jakoby okoliczności w obu sytuacjach były podobne. „Moja opinia dotyczyła innego stanu faktycznego” – podkreślił w rozmowie z portalem Gazeta.pl prof. Piotrowski. Jak przypomniał, już wtedy zaznaczał, że marszałek Sejmu nie może nigdy w sprawie reasumpcji „działać arbitralnie”. A wydarzenia z 11 sierpnia 2021 r. nazwał „nadużyciem instytucji reasumpcji do osiągnięcia celu politycznego, którego nie udało się wcześniej osiągnąć” (OKO.press), i „kolejną odsłoną kryzysu Sejmu” (TVN24).
W podobnym tonie postępowanie pani Witek skomentował w TVN24 prof. Patyra: „Opinie prawne (…) zawsze są usytuowane w konkretnym kontekście wydarzeń. Powoływanie się na opinię sprzed trzech lat po to, aby w nowej sytuacji faktycznej, a także – jak się okazało w tym przypadku – i prawnej podejmować decyzję, jest absolutnie nie na miejscu. Jest to daleko idące nadużycie”. Zwrócił też uwagę, że analizy prawne nie mają statusu precedensów. Uznał przy tym, że pani Witek „świadomie wprowadziła w błąd” nie tylko posłów, ale także wszystkich obywateli obserwujących prace parlamentu.
Prócz jednak jej ewentualnej odpowiedzialności prawnokarnej (oczywiście w przyszłości), nie tylko za przekroczenie uprawnień przez urzędnika państwowego, ale i tzw. potwierdzenia nieprawdy, już teraz pojawia się pytanie o predyspozycje Elżbiety Witek do pełnienia, nawet formalnie, roli drugiej osoby w państwie polskim. Bo 11 sierpnia pani Witek, prowadząc obrady Sejmu, albo nie wiedziała, co mówi, albo zwyczajnie kłamała. Tak czy owak, nie nadaje się na funkcję, którą z woli prezesa Kaczyńskiego i jego partii przyszło jej pełnić. Ale przecież pytanie o kompetencje pani Witek ma tu retoryczny charakter z całkiem innych powodów.
Czytaj też: Czy lex TVN grozi wyjściem wojsk USA? Czy PiS zaszkodzi NATO?