Kraj

Chwilo, trwaj!

Wszystko jest oczywiste. Co było, to nie wróci. Czas płynie nieubłaganie.

Świat materialny składa się z rzeczy i procesów, które powstają, trwają i przemijają – w czasie albo „dzięki czasowi”, a teraźniejszość to tylko „chwila”, która zaraz będzie przeszłością, a potem będzie inna chwila, która „teraz” jest przyszłością, i to przyszłością nieznaną.

Oczywiste jak dla kogo. Starożytni sądzili, że czas to raczej koło niż linia prosta. Jakby karuzela, na której kręcą się wszelkie wydarzenia – wszystko już kiedyś było i powróci znowu. Skoro po wschodzie słońca zawsze przychodzi zachód, to również całokształt tego, co dzieje się w kosmosie, jest jednym „superprocesem” odnawiającym się bez końca.

Próbowano nawet obliczyć, ile trwa taki „Wielki Rok” świata. Pitagorejczycy sądzili, że 10 tys. lat. Ponadto popularny był w Grecji pogląd, że wszystko zaczyna się i kończy wielkim „pożarem świata”, ekpyrosis. Wydawało się, że skoro upływ czasu jest przemożny jak sam los, to zapewne jest on ukrytą siłą sprawczą losu jako takiego. Bo nawet greccy bogowie, choć nieśmiertelni, podlegali prawu czasu – tajemniczej konieczności jakiegoś „co ma być, to będzie”.

Przełomem w myśleniu o czasie stała się teoria Arystotelesa, który to zauważył, że nie tyle zdarzenia i zmiany zachodzą dzięki czasowi, lecz to czas „wynika” ze zdarzeń. Twierdził, że „czas jest miarą ruchu ze względu na »wcześniej« i »potem«”. Czas jest przeto pochodną, a czymś pierwszym jest ruch, czyli zmiana – mająca swój porządek, czyli „wcześniej i potem”. Czym jest zmiana? Otóż każda rzecz ma w sobie potencjał do tego, żeby być inna niż jest, a zwłaszcza do tego, żeby w pełni stać się sobą – to właśnie jest podstawą wszelkich zmian.

Polityka 33.2021 (3325) z dnia 10.08.2021; Felietony; s. 89
Reklama