Kraj

Franek Broda: Wolałbym premiera Śmiszka albo Szłapkę

Franek Broda podczas protestu przed siedzibą Ministerstwa Edukacji i Nauki Franek Broda podczas protestu przed siedzibą Ministerstwa Edukacji i Nauki Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Franek Broda, aktywista, siostrzeniec premiera Mateusza Morawieckiego, o minionej sympatii do PiS, proteście przeciwko ministrowi Czarnkowi i relacjach z wujem.

NORBERT FRĄTCZAK: O Franku Brodzie zrobiło się w ostatnich dniach głośno. Jak myślisz, skąd takie zainteresowanie mediów?
FRANEK BRODA: Prócz tego, że wraz z Laurą Kwoczałą i Wiktorią Magnuszewską z młodzieżowego forum LGBT+ przypięliśmy się do bramy Ministerstwa Edukacji i Nauki, żeby zaprotestować przeciwko brakowi edukacji seksualnej i społecznej w polskich szkołach oraz homofobicznym wypowiedziom ministra Przemysława Czarnka? Z pewnością chodzi o to, że jestem siostrzeńcem premiera.

Czytaj też: Młodzi nie chcą tańczyć jak im Czarnek zagra. Bunt narasta

Jak się czujesz w tej roli?
Nauczyłem się już odpowiadać dziennikarzom na pytania o mojego wuja, ale nie będę ukrywał – nie jest to mój ulubiony temat. Lepiej czuję się w roli aktywisty.

Więc od tego zacznijmy. Po raz pierwszy publicznie zabrałeś głos w 2019 r., kiedy PiS wysłał do Sejmu projekt ustawy o zakazie edukacji seksualnej. Miałeś 16 lat. Na Facebooku napisałeś: „Popieram PiS, ale nie tym razem”.
To zgadzanie się z PiS brało się z mojej niewiedzy na temat poglądów tej partii. W ogóle niewiele wtedy rozumiałem z tego, co dzieje się w polityce. Nie pamiętałem rządów PO, chłonąłem jednak retorykę o „ośmiu ostatnich latach”. Wiedziałem, że w Polsce nie jest dobrze i trzeba coś zmienić. Na tym tle PiS jawił się jako partia ładu i porządku, która sprząta po poprzednikach odpowiedzialnych za cały ten bałagan.

Reklama