Kraj

W Warszawie narodowcy zmieszali pamięć z polityką

77. rocznica wybuchu powstania warszawskiego 77. rocznica wybuchu powstania warszawskiego Maciej Łuczniewski / Forum
Marsz Powstania Warszawskiego, choć spokojniejszy od ubiegłorocznego, nie obył się bez napięć. Obok haseł upamiętniających ofiary sprzed 77 lat tłum krzyczał o „wieszaniu komunistów”, a organizatorzy – o „wyrzucaniu na zbity pysk pogrobowców Magdalenki”.

Pierwsze przemówienia rozpoczęły się tuż po 16:30. Na mobilnej trybunie, zaparkowanej przy rondzie Dmowskiego pod hotelem Novotel, po kolei występowali przedstawiciele niemal wszystkich organizacji przygotowujących marsz. Entuzjazm powiększającego się z minuty na minutę tłumu wzbudził zwłaszcza Michał Wawer, członek zarządu Ruchu Narodowego i skarbnik Konfederacji, który od razu zwrócił uwagę, że dzisiejsza Polska to „okryta hańbą republika okrągłego stołu”, niepotrafiąca rozliczyć komunistycznych zbrodniarzy. Dowodem na to jest według Wawra los Stefana Michnika, niedawno zmarłego kapitana Ludowego Wojska Polskiego i komunistycznego sędziego, przyrodniego brata redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”. Wawer podkreślał, że Michnik odpowiedzialny był za śmierć bohaterów narodowych, był przestępcą, którego „adres był doskonale znany”, a mimo to polskie władze nigdy nie pociągnęły go do odpowiedzialności. Dodał, że dzisiejsze państwo „jest silne jedynie wobec słabych, zwłaszcza przedsiębiorców, którym zamyka się biznesy w lockdownie”. Swoje wystąpienie zakończył wezwaniem do „wyrzucenia na zbity pysk z Polski pogrobowców Magdalenki, którzy są dziś wszędzie – w polityce, w służbach, nawet w pałacach biskupich”.

Czytaj też: Jak PiS rozgrywa narodowców

Czyja Warszawa według narodowców

Po nim na scenę wszedł Paweł Kryszczak z Rot Marszu Niepodległości.

Reklama