Taką marynarkę mieć jak premier… Naprawdę, tylko pozazdrościć. Ale sama marynarka to pikuś. Dopiero cuda, które Morawiecki wytrząsa z rękawa, warte są upamiętnienia. Wyczulony na piękno Podlasia szef rządu odwiedził jego stolicę Białystok, i miastem też się zachwycił. Jak wiele tu się buduje, jak robota wre – nie ukrywał szacunku. O, i teatr macie imienia Węgierki… To się dopiero Budapeszt ucieszy. Największy podziw premiera wzbudziło jednak powstające właśnie nowoczesne centrum logistyczne dla policji. Świetnie, że nie w tej Warszawie zjadaczy wszystkich rozumów – ucieszył się – ileż to będzie nowych miejsc pracy dla mieszkańców Białegostoku i okolicznych gmin. Trzeba wyprowadzać ważne instytucje poza stolicę, dzielić się uczciwie odpowiedzialnością za Polskę. Niech podnosi głowę Ściana Wschodnia, niech się stanie tytanem, który u sąsiadów budzi lęk i respekt. Tak szef rządu wytrząsał z rękawa i wytrząsał, że aż po kolana stał w sukcesach. Wprawdzie o wspomnianym centrum logistycznym nikt w Białymstoku nie słyszał, nie ma go nawet w najdalszych planach, ale co tam. Miejscowi mówią, że Morawieckiemu chyba chodziło o warsztaty dla radiowozów i myjnię, które wyremontowano dwa lata temu. Udało się nawet dzięki temu zaoszczędzić trzy etaty.
Niewątpliwym wzmocnieniem dla Podlasia stał się ostatnio powrót do PiS białostockiego posła Lecha Kołakowskiego. Pan Jarosław z dumą ogłosił, że Zjednoczona Prawica znów ma większość w Sejmie. W dodatku Kołakowski honorowo zrzekł się poselskiego wynagrodzenia. Cóż, po kilku dniach wypadało mu przyjąć posadę doradcy w państwowym BGK za – jak mówią – symboliczne 40 tys. zł miesięcznie. Nowy, skorumpowany politycznie tłusty kot już stoi przy miseczce.
No, ale wracajmy do marynarki premiera.