Krajobraz po powrocie
Krajobraz po powrocie. Kto poskleja opozycję? Liczyć na Donalda Tuska?
Wystarczyło kilka dni od powrotu Tuska do krajowej polityki, a rozchwiana ostatnio scena partyjna zaczęła przybierać kształt z dosyć odległych już czasów, kiedy Tusk odchodził. Szczególnie dotyczy to hierarchii po stronie opozycji, która właściwie wróciła do swojego punktu wyjścia.
W ubiegłotygodniowym sondażu ośrodka Kantar poparcie dla Koalicji Obywatelskiej wyniosło 24 proc., czyli dokładnie tyle, ile Platforma dostała głosów w wyborach parlamentarnych 2015 r. Dalej znalazła się Polska 2050 z wynikiem 16 proc. Sześć lat temu identyczne poparcie łącznie otrzymały debiutujące w wyborach Nowoczesna oraz Kukiz’15. Obie te formacje (chociaż każda na swój sposób) obiecywały wówczas nową politykę poza „popisowym” gorsetem. Uprawiały więc to samo poletko, co teraz Szymon Hołownia.
Obecna Lewica może liczyć na 7 proc. poparcia. Taki sam wynik nie wystarczył w 2015 r. ówczesnej Zjednoczonej Lewicy do przekroczenia ośmioprocentowego progu dla koalicyjnych komitetów. Z kolei PSL znalazło się wtedy ciut ponad zwyczajnym pięcioprocentowym progiem. Teraz w sondażu ludowcom nieco do tego poziomu brakuje, chociaż różnica mieści się w granicach błędu statystycznego. Obecne 7 proc. dla Konfederacji także radykalnie nie odbiega od wyniku listy KORWiN sprzed sześciu lat (niespełna 5 proc.).
Kulminacja zdarzeń
Jedyna istotniejsza zmiana zaszła na słupkach lidera. W porównaniu ze zwycięskimi wyborami w 2015 r., kiedy na PiS zagłosowało blisko 38 proc. wyborców, teraz poparcie dla partii władzy zjechało w dół aż o 9 pkt proc. To jednak wynik poniżej minimum formacji Jarosława Kaczyńskiego w ostatnich latach, będący efektem skrajnej demobilizacji prawicowego elektoratu. I niewykluczone, że tylko sezonowej, bo wywołanej ogólnym zmęczeniem, awanturami w obozie władzy, lękiem przed raczej nieuchronnym nawrotem pandemii.