Postanowienia tymczasowe TSUE dotyczące ustroju i funkcjonowania władzy sądowniczej są niezgodne z polską konstytucją i nie mogą być w Polsce wykonywane – orzekł Trybunał Julii Przyłębskiej pod przewodem Stanisława Piotrowicza, byłego prokuratora i posła PiS.
To nie koniec problemów PiS
I tu PiS ma problem, bo polski Trybunał nie może zrobić z unijnym prawem tego, co z polskim: usunąć przepisu z obrotu prawnego. Nie może z obrotu prawnego usunąć także orzeczeń TSUE. A to znaczy, że polscy prawnicy: sędziowie, adwokaci, niezależni prokuratorzy, a także zwykli obywatele, mogą się na nie powoływać jako na obowiązujące prawo. Jedno, co może władza, to ścigać sędziów za stosowanie tych przepisów. Ale uniemożliwić ich stosowania nie może. Zaś sam wyrok Trybunału Przyłębskiej może być kwestionowany, bo w jego wydaniu brał udział dubler sędziego Justyn Piskorski. Niedawno w sprawie XseroFlor Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu orzekł, że sąd konstytucyjny z dublerem nie jest sądem powołanym ustawą, a więc nie jest sądem w ogóle.
O wyłączenie dublera Piskorskiego – powołując się na ten wyrok – wnosił RPO Adam Bodnar. Trybunał odmówił, a w uzasadnieniu napisał, że nie uznaje wyroku Trybunału w Strasburgu, bo Trybunał przekroczył swoje kompetencje. Kiedy RPO i jego urzędnicy usiłowali argumentować na rozprawie, że Trybunał jest jednak niewłaściwie obsadzony, przewodniczący Piotrowicz przerywał im podniesionym głosem: „ad meritum proszę, a nie odnosić się do przedmiotów swoich fantazji!