Towarzyszka i towarzysze sekretarza
„Pazerność ich zgubiła”. Kariera państwa Sobolewskich
Krzysztof Sobolewski (43 lata) z PiS związany jest praktycznie od początku, a to ma znaczenie – zwracają uwagę rozmówcy POLITYKI z kręgów tej partii, których o niego pytaliśmy. – Sobol – jak nazywają go w ugrupowaniu – jest totalnie lojalny, w jego życiu nie ma niczego poza partią – mówi jeden.
Krzysztof Sobolewski pochodzi z niewielkiego Radymna na Podkarpaciu. Pojechał na studia do Lublina, na UMCS, gdzie studiował prawo administracyjne. W pracy magisterskiej bronił tezy, że Senat pełni ważną funkcję w polskim ustroju, bo jest „katalizatorem dla sejmowych decyzji”.
Pięć lat temu, pytany przez POLITYKĘ, dlaczego wybrał partię Kaczyńskiego, tłumaczył: – Jestem z Podkarpacia, więc to naturalne. Tu ludzie doceniają tradycyjne wartości. Dorastałem wśród uczciwych ludzi, którzy wcale nie dorobili się na transformacji jak wielu liberałów. Mieli duże poczucie krzywdy, a PiS potrafi odpowiedzieć na ich potrzeby. Dziś słowa „nie dorobili się, a PiS potrafi odpowiedzieć na ich potrzeby” brzmią zgoła proroczo.
Mówił, że do polityki ciągnęło go od dziecka. Że kiedy miał 11 lat, w 1989 r. oglądał z ojcem, pracownikiem Jarosławskiej Huty Szkła, w telewizji obrady Okrągłego Stołu i do dziś pamięta, kto siedział przy „podstolikach”. Ale to jeszcze nie tłumaczy, w jaki sposób 24-latek prosto po studiach trafił do pracy w biurze poselskim Marka Kuchcińskiego w Przemyślu. Do podkarpackiego barona PiS, który dopiero co pełnił funkcję wicewojewody.
Dawni koledzy Krzysztofa Sobolewskiego z liceum w Jarosławiu, znający lokalne relacje, mówią POLITYCE krótko: do PiS wprowadziła go i zarekomendowała jego koleżanka z klasy Anna Schmidt, dziś posłanka i wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej.