Garść statystyk udostępnianych przez rząd w ramach projektu „Szczepimy się” nie pozostawia złudzeń. Najchętniej – poza liderką rankingu podwarszawską Podkową Leśną – szczepią się duże miasta. W pierwszej dziesiątce gmin znajdziemy Warszawę, Wrocław i Trójmiasto. Wszędzie tam obie dawki preparatu przyjęło już niemal 50 proc. populacji. Żeby znaleźć gminy, które szczepić się nie chcą, trzeba poklikać trochę więcej, sprawdzając, jak wyglądają szczepienia w poszczególnych województwach. Najgorzej idzie na wsi, szczególnie na południowym wschodzie Polski.
Czytaj też: Wątpliwości wokół odporności stadnej
Covid i szczepienia. Dlaczego Duda nie przekonuje
Jakie są tego powody? Socjologowie, z którymi rozmawialiśmy, wymieniają: gorszą mobilność, mniejszą liczbę punktów szczepień, większy rezon plotek o powikłaniach, a także – choć tu już niechętnie – mniejszą świadomość zagrożenia covid-19. Odpowiadam, że to niemożliwe po roku pandemii, gdy niemal każdy zna kogoś, kto zmarł z powodu koronawirusa. I słyszę, że wciąż są miejsca w Polsce, gdzie wiele złych wydarzeń zrzuca się na karb pecha lub ślepego losu.
O nałożeniu mapy szczepień na ostatnie mapy wyborcze moi rozmówcy nie chcą słyszeć. Na mój chłopski rozum nakładają się niemal idealnie: tam, gdzie większe poparcie miał PiS lub Andrzej Duda, mniejsza jest dziś gotowość do podwijania rękawa. Nie zgadza się politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego dr Jarosław Flis: – Na taki obraz mogą wpływać dziesiątki zależności, choćby to, że częściej szczepią się osoby z wyższym wykształceniem. Być może gdzieś w Polsce moglibyśmy znaleźć wyborców z niższym wykształceniem, którzy głosowali na PO i dziś nie chcą się szczepić. Innym powodem może być niechęć do władzy jako takiej i wszystkiego, co pochodzi z zewnątrz. To, co narzucone przez rząd – tak jak podatki – często jest traktowane jako źródło utrapienia. Być może tak jest też w przypadku szczepień.
Razem patrzymy na mapy i dwie sąsiadujące gminy. Pierwsza to Nowa Sarzyna, drugi jest Leżajsk (Podkarpacie). W tej pierwszej Duda zdobył 85 proc. głosów w drugiej turze, a zaszczepiło się tam w pełni 19 proc. mieszkańców. W Leżajsku prezydent miał głosów mniej („tylko” 65 proc.) i obecnie zaszczepionych jest 31 proc. Taka proporcjonalność względem zeszłorocznych wyborów utrzymuje się w całej Polsce, ale Flis jest nieprzekonany: – W społecznościach wiejskich nowe normy potrzebują więcej czasu, żeby się zakorzenić.
Na pytanie o dziwną zbieżność między mapą wyborczą a mapą szczepień śmiechem reaguje były minister zdrowia, poseł PiS Łukasz Szumowski: – Najwięcej ludzi umiera w łóżkach. Czy chce pan z tego wysnuć wniosek, że łóżka są niebezpieczne? Polityk dodaje, że wieś zmaga się głównie z problemami logistycznymi, i oczywiście kilkakrotnie powtarza, że należy się szczepić niezależnie od kiełkujących w głowach wątpliwości. Jeśli jednak to infrastruktura i rozproszenie gospodarstw odpowiada za słabe efekty akcji na wsiach, to dlaczego w najmniej ludnym zachodniopomorskim akcja przebiega lepiej niż na południowo-wschodnim krańcu Polski? I przede wszystkim: co stoi na przeszkodzie, żeby prezydent, który w zeszłym roku przejechał kraj wzdłuż i wszerz, ponownie odwiedził gminy, w których miał rekordowe poparcie, i namawiał do szczepień? Choćby w Godziszowie na Lubelszczyźnie, gdzie otrzymał 95 proc. głosów – tam w pełni zaszczepiło się nieco ponad 25 proc. mieszkańców.
Czytaj też: Wariant delta się szerzy, Brytania ma plan, Europa patrzy
Covid-19. Turyści się boją, Kościół milczy
Inne wnioski wysnuwa Przemysław Owczarek, etnolog i autor pracy doktorskiej o duchowości mieszkańców Podhala. – Mówiąc wprost: prawdziwych górali z Podhala interesuje świat od szczytów Tatr do Nowego Targu, dalej w ich odczuciu rządzi „żydokomuna”. Sami o sobie mówią, że są ludem jurnym, twardym i hardym. Żadne choroby nie są im straszne. To efekt mitu górala, który żyje najbliżej natury. Ten mit stworzyli w XIX w. Polacy, a później górale sami w niego uwierzyli. Wierzą, że są jak Giewont, którego żaden piorun nie obali. No i mają sanktuarium na Krzeptówkach, dzięki któremu są najbliżej Boga – tłumaczy.
Wyszczepialność na Podhalu to duży problem, bo mowa o rejonie turystycznym. Tysiące mieszkańców z całej Polski przyjedzie tego lata w Tatry, gdzie z tego powodu zagrożenie deltą będzie większe. Receptą znów mogłyby się okazać autorytety, tym razem nie polityczne, a kościelne.
Do tej pory głos Kościoła ograniczył się do komunikatu Konferencji Episkopatu Polski z 14 grudnia, w którym mogliśmy przeczytać, że szczepienie to „akt miłości bliźniego”. Próżno jednak szukać deklaracji czy nagrań ze szczepienia abp. Marka Jędraszewskiego czy kard. Stanisława Dziwisza. Podobnie jak w wypadku Jarosława Kaczyńskiego uznano, że chodzi o wydarzenie „bardzo prywatne”, którym nie należy dzielić się z opinią publiczną. Być może gdyby punkty szczepień zostały uruchomione w kościołach, wielu wierzących pozbyłoby się wątpliwości. Takie miejsca powstają m.in. w Ameryce Południowej, trochę z powodu problemów logistycznych, a trochę jako zabieg socjotechniczny. Podobno dają dobre efekty.
Czytaj też: Szczepionki mRNA skuteczne przy indyjskim wariancie