Publicznie twierdzi, że rywalizacją o przywództwo na opozycji ekscytują się tylko politycy i dziennikarze. To „komiks wirtualny”, przeciwieństwo „spraw naprawdę ważnych”. Nietrudno jednak bagatelizować znaczenie czegoś, co już się ma. Polska 2050 chyba już bezpiecznie usadowiła się na poziomie 20 proc. poparcia i coraz śmielej przymierza się do sforsowania kolejnej symbolicznej granicy. A ponieważ w podobnym tempie spadają notowania Koalicji Obywatelskiej, prymatowi Hołowni na opozycji obecnie nic nie zagraża.
Coraz mocniej się pilnuje, aby nie popełnić przypadkowego błędu. Unika ryzykownych akcji. Jego sejmowe koło poparło ratyfikację unijnego Funduszu Odbudowy, chociaż bez ostentacyjnego dogadywania się z PiS. I zgodnie z zasadą tisze jediesz, dalsze budiesz, kiedy Platforma z Lewicą skoczyły sobie do gardeł, to właśnie Hołownia zgarnął kilkupunktową premię sondażową.
Podobnie było z Polskim Ładem. Raz jeszcze Lewica stanęła po stronie rządzących, tym razem w sprawach rosnącej progresji podatkowej. Podczas gdy PO ponownie skleiła się ze stereotypem „opozycji totalnej”, Hołownia w tym czasie meandrował. Z jednej strony – jak tłumaczył – „system musi być sprawiedliwy”, a więc warto podnieść kwotę wolną. Z drugiej nie ma czego chwalić, bo cały ten plan to tylko „pobożne życzenia i ogólniki”. I jak wiele wskazuje, intuicja była trafna. Późniejsze badania pokazały, że Polacy niewiele z Polskiego Ładu zrozumieli.
Rutynowo obsługuje swoje kanały w mediach społecznościowych, ale w głównym nurcie medialnym słabiej go ostatnio widać. Jego przekaz stał się przewidywalny, zza retorycznej swady coraz mocniej wyziera rutyna. Kolejne prezentacje programowe interesują głównie znawców danego tematu.