Opisane w „Newsweeku” przez Tomasza Piątka spotkania Jarosława Kaczyńskiego z funkcjonariuszem radzieckiego wywiadu nie są czymś nieznanym. Ujawnił je sam Kaczyński w wydanej w 2016 r. politycznej autobiografii „Porozumienie przeciw monowładzy”. Opisał, jak w latach 1989–90 spotykał się z pracującym pod dyplomatycznym przykryciem w radzieckiej ambasadzie oficerem KGB Anatolijem Wasinem. Spotkania odbywały się m.in. w jego domu na Saskiej Kępie, gdzie ten go „częstował bardzo obficie”. Napisał, jak próbował rozpoznawać sytuację w innych krajach komunistycznych, m.in. w Czechosłowacji i na Węgrzech. I jak wydobył od kagiebisty informację o planowanym przez twardogłowych z KPZR puczu, który miał odsunąć od władzy Michaiła Gorbaczowa. Z kolei Wasin chciał się dowiedzieć, gdzie po zmianach politycznych w Polsce i odsunięciu PZPR od władzy znajduje się główny ośrodek decyzyjny.
Wątek ten nie wzbudził większego zainteresowania. Do teraz, gdy słowa Kaczyńskiego postanowił zweryfikować Tomasz Piątek. Dzięki temu wiemy, jak wiele w relacji prezesa PiS się nie zgadza.
Czytaj też: PiS. 20 lat rewolucji
Dlaczego Kaczyński milczał
Przede wszystkim nazwisko Rosjanina. Kaczyński przedstawił go jako Łasina, co częściowo może tłumaczyć niewielki odzew na ujawnione w „Porozumieniu przeciw monowładzy” rewelacje. Bo taki rozmówca po prostu nie istnieje. Jak ustalił Piątek, Łasin naprawdę nazywał się Wasin i był ważnym oficerem operacyjnym radzieckiego wywiadu, który oprócz Polski działał m.in. w Finlandii, gdzie jego kontaktem był