Wlewają nas do butelki łyżeczką przez lejek. Za chwilę szczelnie ją zakorkują i tyle z nas zostanie. Coraz ciaśniej się robi. Jakieś mordziaste zjawy zęby do mnie szczerzą, że niby robi się wreszcie miło i przyjaźnie, bo taka wspólnota w tym szkle spontanicznie powstaje. Tylko co rusz ktoś mnie w łysy łeb trąca: Panie Tym, gdzie pan się tutaj do góry wierci. Na dół, na dół, do osadu. Ale dlaczego? – pytam grzecznie, choć z lekką pretensją. Nie wiem, kochany. Tak większość zdecydowała. Demokracja to demokracja. Zresztą co panu zależy, na dole można sobie spokojnie usiąść, a tu ciągle trzeba pływać. Obejrzałem się, kto do mnie mówi, ale akurat zrobiło się ciemno, bo Czesi wyłączyli nam światło.
Z góry zaczęły obficie sypać się płatki kwiatów. To katolicy, entuzjaści ks. Tadeusza Guza, wykładowcy z KUL, który głosi: Dziś, pod kryptonimem „Covid-19” serwuje się światu pranie mózgów, jakiego nie było w III Rzeszy. Nawet Stalin i jego bolszewicka ekipa nie mieli takich narzędzi jak współczesne media, które mogą porażać miliony. O co chodzi? Ksiądz Guz, jeżdżąc po całej Polsce, głosi od ołtarzy, że szczepienia są gorsze od zbrodni nazistów, bo przygotowano je „z ciał nienarodzonych braci i sióstr”. Rząd zaś, dodaje wykładowca, wprowadzając pandemiczne ograniczenia w kościołach, najwyraźniej współpracuje z diabłem na piekielnej patelni. Aż strach pomyśleć, że z całej Rady Ministrów tylko jeden Piotr Gliński, pan od kultury i dziedzictwa narodowego, wyratuje się z kosmatych szponów Belzebuba. Dał przecież skromniutki datek (milion złotych) organizacji wspierającej w internecie antyszczepionkowców.
O! Włączyli światło. Okazuje się, że to Niemcy. Niech się nie łudzą. I tak będą musieli nam zapłacić setki miliardów dolarów za drugą wojnę światową, choć Jarosław Kaczyński pamięta także „o rabunku z czasów pierwszej wojny światowej”.