Prawo i Sprawiedliwość ma lojalnych wyborców. Ci, co głosowali na tę partię w 2015 r., powtórzyli w zdecydowanej większości swój wybór w 2019 r. Jak wytłumaczyć tę trwałą więź zapewniającą władzę formacji konsekwentnie demontującej w Polsce system demokracji liberalnej i państwa prawa? Częściową przynajmniej odpowiedź ujawniają Mikołaj Cześnik i Rafał Miśta z Uniwersytetu SWPS w artykule, który ukaże się niebawem w „Studiach Socjologicznych”. Okazuje się, że wyborcy PiS tworzą grupę w największym stopniu odczuwającą poprawę zamożności oraz wpływu na rzeczywistość w latach 2015–19.
Zamożność, wpływ i poważanie uznawane są przez socjologów za kluczowe dobra społeczne określające pozycję w społecznej hierarchii. Jarosław Kaczyński odkrył istnienie potężnej armii wyborców niezadowolonych ze swej kondycji i czekających na ofertę. W 2015 r. dostali obietnicę redystrybucji wykraczającą poza proste „rozdawnictwo”, którego synonimem dla liberałów stał się program 500+. Najwyraźniej w 2019 r. ocenili, że PiS swą obietnicę spełnił i nie dali się przekonać argumentom, że padli ofiarą oszustwa. Niezależnie od tego, kto ma rację, polityczne konsekwencje są proste – PiS musi na lojalność odpowiedzieć lojalnie, nadal aktywnie wspomagając redystrybucję kluczowych dóbr. Stąd m.in. projekt zmiany systemu podatkowego.
Od rolników do specjalistów
Opozycja twierdzi, że za tę zmianę zapłaci klasa średnia, na którą w Polsce powinniśmy chuchać ze szczególną troską, bo to właśnie ta grupa – m.in. drobni przedsiębiorcy, wykwalifikowani pracownicy, nauczyciele, lekarze i pielęgniarki – wytwarzają swą pracą polski dobrobyt, a ich aspiracje, widoczne choćby w inwestycjach edukacyjnych w dzieci i w trwały majątek, są podstawą przyszłości kraju.