Podczas posiedzenia senackiej komisji gospodarki kompetentni wiceministrowie rzeczowo tłumaczyli historię sporu o transgraniczne oddziaływanie kopalni Turów oraz planowane z Czechami wspólne przedsięwzięcia, które mają skłonić sąsiadów do wycofania pozwu. W tym samym czasie reżimowe media zagrzewały do krucjaty przeciwko TSUE i wskazywały rodzimych wrogów, którzy widzą jakąkolwiek rację po stronie czeskiej. Dość typowe zachowanie naszej neosarmackiej władzy: zawadiackie wygrażanie całemu światu sprzężone z nieporadnością w świecie realnym.
Lepiej poszło rządowi w sprawie reakcji na akcję białoruskiego KGB wobec Ramana Pratasiewicza, ale tu pomógł nam splot unikalnych okoliczności. Łukaszenka zaatakował nie tylko białoruską opozycję, ale też globalny przemysł lotniczy i poczucie bezpieczeństwa każdego potencjalnego pasażera. Atakując unijny samolot wiozący głównie unijnych pasażerów, Baćka sprowokował unijnych przywódców do reakcji. Tym razem zareagowali szybko i stanowczo, co Łukaszenkę zaboli. Jeszcze bardziej zabolałaby go blokada jego prywatnych pieniędzy na kontach w Zatoce Perskiej oraz większe wsparcie dla białoruskiej opozycji. Najlepszym straszakiem przeciwko transgranicznym represjom byłoby przekonanie dyktatorów, że w odpowiedzi na każdy atak na dysydentów przebywających na terenie Unii podwoimy budżet na wspieranie wrażej im diaspory.
Jednak najdonioślejszym wydarzeniem w otoczeniu międzynarodowym Polski ostatnich dni jest decyzja prezydenta USA o zawieszeniu sankcji nałożonych na firmy budujące rurociąg Nord Stream 2. Tak jak w sprawie Białorusi, w tej sprawie wszystkie polskie rządy prowadziły w ostatnich dwóch dekadach podobną politykę i niestety – z podobnym skutkiem. Klęska rządu PiS w próbach zatrzymania inwestycji jest tylko o tyle bardziej spektakularna, że nasi nadwiślańscy trumpiści roili sobie, że wypracowali uprzywilejowane stosunki nie tyle z USA, ile z ich ekstrawaganckim – byłym już – prezydentem.