Powszechne jest przekonanie, że Adam Bielan działa na zlecenie prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Zwłaszcza że są w dość bliskich relacjach osobistych. Kaczyński bywa u Bielanów na kolacjach. Córka europosła maluje laurki z kotkami. Jak mówi, dla pana, który rządzi Polską. Pytany, jakie konkretnie ma plany polityczne na najbliższą przyszłość, Adam Bielan poprawia: – To nie moje plany, tylko partii Porozumienie. Od 4 lutego, decyzją sądu koleżeńskiego, pełnię obowiązki prezesa partii. I zrobię wszystko, żeby nie dopuścić do rozpadu Zjednoczonej Prawicy, która w mojej opinii, mimo wszystkich wad, jest najlepszym projektem politycznym na prawicy od wielu lat.
Adam Bielan wrócił zatem do narracji sprzed kilku miesięcy, kiedy przekonywał, że kadencja Jarosława Gowina jako prezesa wygasła trzy lata temu. A on, wybrany na przewodniczącego Konwencji Krajowej, zgodnie ze statutem partii, kiedy mija kadencja prezesa, przejmuje jego obowiązki.
I nagle oświadcza, że zakłada nową partię. Jak to możliwe, żeby szefując (przynajmniej we własnym mniemaniu) jednemu ugrupowaniu, zakładać inne? W przypadku Adama Bielana zawsze są możliwe różne warianty, także te dziwne. Widać to było, kiedy zakładano partię PJN, grupującą dysydentów z PiS. – Był przecież jednym z założycieli naszego ugrupowania Polska Jest Najważniejsza, a kiedy utworzyliśmy własny klub parlamentarny (mieliśmy 16 parlamentarzystów, a niezbędne minimum to 15), dowiedziałam się, że Adam namawia dwóch posłów, żeby odeszli do PiS – mówi Joanna Kluzik-Rostkowska, wówczas szefowa PJN, dziś w PO. – Postawiłam mu ultimatum: albo wytłumaczy tę sprawę, albo się żegnamy. Nie złożył wyjaśnień, więc go wyrzuciła.
– Klub parlamentarny PJN powstał – mówi Bielan.