Partia Jarosława Kaczyńskiego to dobry przykład do rozważań na temat roli przypadku w historii. Jedni twierdzą, że wszystkiemu winny jest Jerzy Buzek, który pod koniec swojego premierostwa, w czerwcu 2000 r., powołał Lecha Kaczyńskiego na ministra sprawiedliwości, jak się okazało na około rok. Ale w tym czasie powstała legenda „szeryfa”, opowiadającego się za surowym prawem i wysokimi wyrokami. Już od marca 2001 r. zaczęły się tworzyć lokalne komórki przyszłego ugrupowania. To zaś reanimowało polityczną karierę jego brata Jarosława, która od długiego czasu leżała w gruzach. Także oficjalna „Historia PiS” ze strony internetowej ugrupowania głosi, iż „partia powstała na bazie społecznych komitetów tworzonych na fali popularności, jaką zdobył Lech Kaczyński, pełniąc funkcję ministra sprawiedliwości”. 29 maja 2001 r. na kongresie założycielskim ogłoszono powstanie Prawa i Sprawiedliwości.
Ale istnieje też inna opinia, głosząca, że nadejście takiej partii jak PiS było przesądzone, bo istniał duży elektorat do zagospodarowania. Tu znowu fragment oficjalnej historii: nowa partia „miała stanowić odpowiedź na potrzebę konsolidacji polskiej prawicy i nową jakość w polityce wobec coraz bardziej okrywającego się niesławą AWS”. Kaczyńscy po prostu nie mieli wówczas konkurencji, trafili na okres prawicowego bezkrólewia i pierwsi otrząsnęli się z letargu.
Wielka powtórka
Pod koniec 2000 r. mocno rósł Sojusz Lewicy Demokratycznej, a siły postsolidarnościowe szorowały po dnie. AWS rzeczywiście się rozpadała, a Unia Wolności, już wówczas poza rządem Buzka, znalazła się w głębokim kryzysie, z którego się nie podniosła. W styczniu 2001 r. powstała Platforma Obywatelska, a kilka miesięcy później PiS.