Narodowy Instytut Wolności ministra Piotra Glińskiego dzieli publiczne pieniądze dla organizacji pozarządowych. Powstał w 2018 r. jako kolejny etap „dobrej zmiany”, opierający się na przebudowie mentalności społecznej. PiS uważa, że dotychczas dopieszczane przez poprzednie władze były organizacje lewackie, gejowskie, kobiece i ekologiczne, a marginalizowane te patriotyczne, promujące narodowo-katolickie wartości i tradycyjną rolę kobiety. Postanowiono, że dzięki dotacjom stymulować się będzie powstawanie i rozwój tych ostatnich. Drugi człon nazwy NIW brzmi: Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego. Władza będzie więc rozwijać właściwe ideologicznie organizacje pozarządowe. Kalka z PRL.
W ramach rozwijania właściwych ideowo organizacji rozdano 11 mln zł – w drodze otwartych konkursów, w trzech etapach. Kto chciał, mógł się zgłosić. Ogłoszono zasady, przyznawano punkty za spełnienie określonych wymogów. OKO.press właśnie podsumowało konkurs: dofinansowanie dostały głównie organizacje nacjonalistyczne i katolickie – m.in. fundacja organizatorów Marszu Niepodległości, nowa organizacja liderów Ordo Iuris Edukacja do Wartości, a także organizacja Anny Bieleckiej, przyjaciółki Jarosława Kaczyńskiego, Wielki Projekt Polska, w radzie programowej której zasiadają politycy PiS, w tym sam Gliński.
W sumie nic dziwnego, NIW do oceny wniosków wynajmuje niezależnych ekspertów. I tak się jakoś składa, że owi eksperci przyznają najwięcej punktów wnioskom organizacji niespełniających warunków konkursu. I nie chodzi o kryteria uznaniowe (np. kto jest bardziej patriotyczny), ale policzalne. W ostatnim konkursie na dofinansowanie dla think tanków wymóg był mierzalny: minimum dwuletnie doświadczenie. Tymczasem jak policzyła Anna Czyżewska na portalu ngo.