Wciąż nie ma nowego Rzecznika Praw Obywatelskich. Kandydat PiS Bartłomiej Wróblewski przepadł w senackim głosowaniu. Rządzącej koalicji nie udało się przeciągnąć na swoją stronę nikogo spoza klubu PiS, w tym senatorów niezrzeszonych. Przeciw Wróblewskiemu było 49 osób, za 48, a dwie się wstrzymały.
Czytaj też: Wróblewski na RPO? Upokorzyć i przykryć
Zideologizowana wizja praw człowieka
Gra zaczyna się od nowa. Do złożenia urzędu przez Adama Bodnara zostało niespełna dwa miesiące z terminu danego mu przez Trybunał Julii Przyłębskiej na dokończenie misji. Wizja braku RPO staje się teraz coraz bardziej prawdopodobna.
Jedno trzeba przyznać: tym razem PiS nie wystawił kandydata budzącego zażenowanie, jak było w przypadku Piotra Wawrzyka. Bartłomiej Wróblewski rzeczywiście ma wiedzę o prawach człowieka i dorobek w działalności na ich rzecz. Tyle że rozumie je w sposób zideologizowany, czego dobitnym przykładem jest skarga do Trybunału Konstytucyjnego, którą wywalczył zakaz aborcji ciężko uszkodzonych płodów.
Pytany o to w czwartek przez senatorów potwierdził, że w jego rozumieniu broni w ten sposób podstawowych praw człowieka. I dodał, że przygotował kilka ustaw o pomocy dla kobiet „w trudnej ciąży” i dla chorych dzieci. Cóż, można sobie jedynie życzyć, by był w ich forsowaniu w swoim obozie równie skuteczny co w sprawie zakazu aborcji przed Trybunałem Przyłębskiej.
Czytaj też: RPO. Dlaczego to dla PiS taki niemożliwy wybór?
Brak RPO jest w interesie PiS
Co dalej? Opozycja w Senacie stanie przed wyborem: działać na rzecz uzgodnienia z PiS kandydatury kompromisowej (mówi się o senatorce Lidii Staroń) albo ryzykować nieobsadzenie urzędu RPO przynajmniej do końca tej kadencji Sejmu.
To drugie rozwiązanie jest zapewne w interesie PiS. Nawet ugrałby dodatkowe punkty, mówiąc społeczeństwu: nie macie rzecznika przez upór opozycji, która odrzuca wybranych przez Sejm kandydatów. Sytuacja może być podobna do sprawy ratyfikacji unijnego Funduszu Odbudowy.
Czytaj też: Wybór RPO, czyli pisowski dzień świstaka