W „Rzeczpospolitej” o pułapce, w którą wpadł PiS, mówi prof. Ewa Łętowska: „Im bardziej postępował proces przejmowania niezależnych instytucji, im bardziej osamotniony trwał rzecznik, tym wyraźniej było więc go widać. (…) Im więcej zepsucia w systemie, tym wyraźniej widać, kto je wytyka”. Michał Szułdrzyński potwierdza: „Decyzja Trybunału ma jeszcze jeden skutek uboczny. Zdjęcie z urzędu Bodnara paradoksalnie, zamiast go pogrążać, daje mu najlepszy z możliwych mandatów na lidera opozycji, przepustkę do pierwszej politycznej ligi. Tak jak u Mickiewicza umarł Gustaw i narodził się Konrad, tak decyzją TK umarł Bodnar jako RPO, a narodził się jako jeden z najpoważniejszych graczy na scenie politycznej. Czy rzeczywiście taki był cel Jarosława Kaczyńskiego?”. Nadrzędny cel prezesa: nie trafić do celi.
W „Tygodniku Solidarność” Jakub Pacan pisze zachwycony: „Czy spotkanie premierów Morawieckiego i Orbána oraz Matteo Salviniego w Budapeszcie jest wydarzeniem symbolicznym dla odrodzenia prawdziwej chadecji w Europie? Uważam, że tak. To spotkanie może mieć charakter historyczny i jest niezwykle ważne z punktu widzenia politycznego, kulturowego i religijnego”. Emocje studzi kolega redakcyjny Marcin Bąk: „Działania podejmowane przez polskich, węgierskich i włoskich polityków są oczywiście bardzo cenne, ale nie należy ich przeceniać. Arytmetyka w Europarlamencie jest nieubłagana, strona lewicowo-liberalna ma przewagę i hipotetyczne utworzenie nowej frakcji niewiele tu zmieni. Spustoszenie, jakiego dokonała Lewica w głowach Europejczyków, jest ogromne (…)”. Co widać w obu komentarzach.
Adam Bielan w wywiadzie dla „Sieci” tryska optymizmem: „jesteśmy [Zjednoczona Prawica] obozem śmiałych wizji, nie zostaliśmy wybrani wyłącznie do administrowania.