Nie było nas, był las, nie będzie nas, będzie las”, głosi ludowe przysłowie. To porzekadło działa i w praktyce. Kiedy przejdziemy się ścieżką edukacyjną „Szlak Dębów Królewskich i Książąt Litewskich” w Puszczy Białowieskiej, napotkamy drzewa, które mają nawet 500 lat. Niektóre z nich noszą nazwy imion władców, dawniej związanych z tym miejscem, którzy mieszkają już tylko na kartach podręczników. Okazałe drzewa patrzą na nas z wysokości swoich rozległych koron i gdyby mogły, popukałyby się w głowę. Ech, ludzie, czy kiedykolwiek pojmiecie, że jesteście tu tylko na chwilę?
A ludzie coraz częściej przychodzą po rozum do głowy. Leśniczy Peter Wohlleben w „Sekretnym życiu drzew” opisuje, jak drzewa porozumiewają się ze sobą, troszczą się o potomstwo, pielęgnują starych i chorych sąsiadów. Doświadczają, mają uczucia, pamięć. Żyją. Tak było zawsze, ale dopiero dziś ludzkość wyskakuje z wanny z okrzykiem „Eureka!”, odkrywając oczywiste.
Nie dla wszystkich. Powiedzenie „nauka poszła w las” dotyczy większości sowicie opłacanych pracowników instytucji o mylącej nazwie Lasy Państwowe. Przypomnijmy: lasy są nasze, obywateli i obywatelek, dlatego słusznie zaczynamy się o nie upominać. Wycinkom przeciwstawiają się dziś już nie tylko aktywiści, ale i spacerowiczki, cykliści, mieszkańcy, słowem, wszyscy, którym las jest drogi, bo to ich sąsiad, wytchnienie, ważna w ich życiu istota.
Zmierzamy nieuchronnie w stronę uznania, że nie tylko człowiek ma duszę. Mają ją zwierzęta, rośliny i inne byty. Narasta w nas szacunek dla naturalnego otoczenia, istot, z którymi dzielimy świat.
Rosną szeregi obrończyń i obrońców przyrody. I nie jest to żadna „ideologia”, którą wszędzie tropią pokrzywione psychicznie jednostki ludzkie.