Trybunał Julii Przyłębskiej rozpoznał wniosek grupy posłów PiS zmierzający do uniemożliwienia prof. Adamowi Bodnarowi pełnienia urzędu RPO do czasu wyboru następcy. Do tej pory rozprawy były odwoływane, najczęściej nawet bez podania powodu.
Czytaj także: Utopić ratownika. Piotrowicz drąży, Bodnar się broni
Kadencja Bodnara zakończyła się we wrześniu, ale od tej pory PiS nie udawało się przeforsować przez opozycyjny Senat swojej kandydatury na rzecznika. Kandydatury zgłaszane przez opozycję, w tym popierana przez setki organizacji społecznych Zuzanna Rudzińska-Bluszcz, nie zyskiwały poparcia w kontrolowanym przez PiS Sejmie.
Według sędziego sprawozdawcy Stanisława Piotrowicza, do niedawna posła PiS, konstytucja nie pozwala RPO na dalsze sprawowanie funkcji po zakończeniu kadencji. Do tej pory była to sankcjonowana zwyczajem praktyka, Andrzej Zoll pozostawał na stanowisku rzecznika przez siedem miesięcy po swojej kadencji. Podobne przepisy dotyczą też innych organów państwa, w tym prezesa NBP.
„To jak z ratownikiem, który przecież nie zostawi kąpiących się i nie pójdzie do domu, gdy skończył się jego dyżur, a zmiennik nie przyszedł. Państwo nie przestaje naruszać prawa i wolności obywatelskich w momencie, gdy upłynęła kadencja RPO, a nie wybrano następcy” – odpowiadał we wtorek przed Trybunałem Julii Przyłębskiej RPO Adam Bodnar na pytania Piotrowicza.
Senat przyjął w środę uchwałę, w której wyraża podziękowanie i uznanie dla Adama Bodnara oraz stanowczy sprzeciw wobec prób odsunięcia go od pełnienia obowiązków, zanim zostanie wybrany jego następca.
Czytaj także: Machina ruszyła. Czy Trybunał Przyłębskiej sparaliżuje RPO?