Liczba dziennych zakażeń przekroczyła 34 tys., więc spodziewaliśmy się, że premier i minister zdrowia na zapowiadanej od kilku dni konferencji będą mieli coś istotnego do powiedzenia. Wskażą rozwiązanie jakiegoś problemu, bez którego wirusa okiełznać się nie da. Trzecia fala wzbiera od kilku tygodni i kolejne obostrzenia mogą nie wystarczyć do jej opanowania. Rząd jednak wykazuje totalną bezradność, od siebie nie wymaga niczego.
Tylko więcej obostrzeń
Zaproponował jedynie kolejne obostrzenia. Od najbliższej soboty do 9 kwietnia (na razie) zamknięte zostaną również zakłady fryzjerskie i kosmetyczne, a także markety budowlane oraz żłobki i przedszkola. Do tych ostatnich nadal jednak będą mogły chodzić dzieci personelu medycznego i policjantów, ponieważ ich absencja znacznie utrudniłaby uporanie się z pandemią. Rodzice, którzy zdecydują się zostać z dziećmi w domu, mogą liczyć na dodatek opiekuńczy.
Zaostrzone też będą limity powierzchni w handlu. W mniejszych sklepach nadal obowiązywać będzie 15 m kw. na jednego klienta, w większych powinno być luźniej – 20 m na osobę. Te surowsze limity obowiązywać też mają w kościołach. W tym jednak przypadku nie limity są ważne, ale fakt, że nie są przestrzegane, a organy państwa, tak ochoczo wystawiające mandaty przedsiębiorcom, usilnie starają się nie dostrzegać tego, co dzieje się w świątyniach. A w nich ani proboszczowie, ani żadne kontrole zewnętrzne zasad przestrzegania dystansu społecznego nie egzekwują. Głośne są przypadki, że na wiernych, którzy próbują się ich domagać, szczują sami księża, strasząc przy okazji piekłem. Są więc obawy, że w święta wielkanocne