W piątek, 19 marca upłynął kolejny termin zgłaszania kandydatów na urząd Rzecznika Praw Obywatelskich. To już czwarta próba obsadzenia tego stanowiska. Do tej pory dwukrotnie przepadła w Sejmie kandydatura adwokatki Zuzanny Rudzińskiej-Bluszcz, popieranej przez Koalicję Obywatelską, Lewicę i Polskę 2050 Szymona Hołowni, mającej też szerokie zaufanie organizacji pozarządowych. W trzecim podejściu został utrącony Piotr Wawrzyk, wiceminister spraw zagranicznych, nie prawnik, lecz politolog, przeforsowany przez PiS w Sejmie, ale zgrillowany i odrzucony w Senacie. Na RPO muszą się zgodzić obie izby parlamentu, a o porozumienie jest i będzie trudno. Teraz w stawce są trzy nazwiska. Zjednoczona Prawica zgłosiła do rywalizacji Bartłomieja Wróblewskiego, doktora nauk prawnych i konstytucjonalistę, który nawet na tle Wawrzyka jest kandydatem kontrowersyjnym. Poseł PiS jest znany przede wszystkim jako autor antyaborcyjnego wniosku do Trybunału Julii Przyłębskiej (podobny wniosek złożył w imieniu prawicy w 2017 r., a w 2020 już skutecznie). „Prawo do życia jest prawem konstytucyjnym”, mówił w niedawnej rozmowie z Wirtualną Polską. I dodał: „Parlamentarzyści mają obowiązek zwracania się do instytucji publicznych, kiedy dochodzi do naruszenia prawa. A nie może być poważniejszego przypadku niż odebranie komuś życia”. Jak ujawnił, od dwóch lat na kandydowanie namawiali go z jednej strony ludzie obawiający się zagrożeń dla tradycyjnych wartości rodzinnych, z drugiej ci, którym leżą na sercu „klasyczne liberalne wolności”, jak swoboda gospodarcza, wolność słowa i własność. Sam siebie nazywa „wolnościowym konserwatystą” i zapowiada, że będzie apolityczny. Czego świadectwem ma być afront wobec prezesa Kaczyńskiego w sprawie „piątki dla zwierząt”.