Zuzanna Rudzińska-Bluszcz napisała, że jest już zmęczona, a sytuacja (czyli szansa na znalezienie poparcia w rządzącej koalicji) jest beznadziejna.
Czytaj też: Rzecznik na celowniku PiS
Ta władza ma w nosie urząd RPO
Można powiedzieć, że i tak długo wytrzymała: przechodziła sejmową procedurę trzykrotnie, senacką – raz. Zawsze odbywały się rozmowy z poszczególnymi klubami parlamentarnymi, przesłuchania w sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka (gdzie posłowie PiS, Solidarnej Polski czy Porozumienia nie mieli najczęściej pytań), było wystąpienie przed Sejmem.
Starała się. Na początku była zresztą bardzo koncyliacyjna, akcentując przede wszystkim prawa socjalne. Wykazała się dobrą wolą, wiedzą, talentem interpersonalnym, wytrwałością. To, co może dziwić, to jej bliska naiwności wiara, że PiS i jego koalicjanci wybiorą kogoś, kto nie jest zaufany i nie będzie na tym stanowisku prezentował jedynie słusznej linii partii i rządu. „Od końca kadencji Adama Bodnara minęło ponad pięć miesięcy. Dlaczego? Ponieważ większość rządząca ma w nosie ten urząd. Uważam, że to lekceważenie obywateli w jednym z najtrudniejszych momentów w najnowszej historii Polski” – napisała Rudzińska-Bluszcz w oświadczeniu w mediach społecznościowych.
Jej rezygnacja to koniec próby przekonania polityków, po raz drugi w historii urzędu RPO, do kandydata zaproponowanego przez organizacje obywatelskie. Udało się przekonać opozycję – co i tak jest sukcesem.
Czytaj też: Rzecznik władzy. Co oznacza kandydatura Wawrzyka na RPO?
Przyłębska czeka z wnioskiem
Teraz już tylko partie będą się w tej sprawie przepychać. Możliwe, że na skutek ruchów tektonicznych w Porozumieniu będzie poszukiwany ktoś, kogo posłowie od Jarosława Gowina poprą. Kto wie, może rzucona przez Andrzeja Dudę kandydatura Jana Marii Rokity odżyje (sam Rokita nie wydawał się zainteresowany). Ale koniec końców bardzo wątpliwe, czy uda się w tym parlamencie wybrać RPO. Dla opozycji obecna sytuacja – gdy urząd nadal sprawuje Adam Bodnar – jest jak najbardziej do przyjęcia.
Co zrobi PiS? Sytuacja niewybierania nowego RPO mu pasuje. Sama idea tego urzędu jest przecież przeciwna paradygmatowi rządzenia wyznawanemu przez Jarosława Kaczyńskiego: omnipotencji władzy politycznej, której żadna niezależna kontrola nie powinna przeszkadzać w rządzeniu. Dlatego można się spodziewać, że da w końcu sygnał Julii Przyłębskiej, by jej Trybunał zajął się wnioskiem posłów PiS o uznanie, że sprzeczne z konstytucją jest, by „stary” RPO (czyli Adam Bodnar) pełnił funkcję do czasu powołania nowego. Jeśli Trybunał to orzeknie – w sposób naturalny wygaśnie działalność Biura RPO. I PiS ma do końca kadencji kłopot z głowy. Kolejny, szósty już termin rozpatrzenia przez Trybunał wniosku posłów PiS wyznaczony jest na 10 marca.
A jakby co – co złego, to nie PiS. Jak w sprawie wyroku antyaborcyjnego.
Czytaj też: Bodnar forever. PiS ma kłopot z następcą RPO