No więc porozmawiali. Jarosław Kaczyński, Jarosław Gowin i Zbigniew Ziobro – w towarzystwie kilku innych polityków PiS, w tym Mateusza Morawieckiego – usiedli za stołem w którejś z sal kancelarii premiera i po trzech godzinach ustalili, że muszą się spotkać ponownie. Czyli jest pewien postęp, bo przez kilka tygodni nawet takie spotkanie było niemożliwe.
Czytaj też: Dlaczego Kaczyński nie lubi mediów
Koalicjanci z listą skarg i zażaleń
Z relacji rozmówców „Polityki” wynika, że Kaczyński chciał się przede wszystkim wywiedzieć, czy koalicja wciąż istnieje i czy PiS może być pewien większości w sejmowych głosowaniach. Wygląda na to, że uzyskał odpowiedź twierdzącą, choć – jak przestrzegała poetka – tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono.
Koalicjanci przedstawili długą listę skarg i zażaleń. Gowin oznajmił, że nie będzie tolerował prób demolowania jego partii (a ta smutno-śmieszna historia ciągnie się już tygodniami).
Ziobro uwag miał podobno więcej. Oskarżył PiS o łamanie umowy koalicyjnej. Bo gdy poseł z jego partii Edward Siarka został wiceministrem, zajmowane przez niego stanowisko wiceszefa jednej z sejmowych komisji przypadło PiS, a nie Solidarnej Polsce. Bo premier powoływał wiceministrów bez konsultacji. Bo PiS blokuje najlepszą na świecie ustawę o wolności w internecie. No i zarzut najcięższy – dymisja Janusza Kowalskiego, który według Solidarnej Polski nie robił nic poza obroną porzuconego przez rząd programu PiS w dziedzinie polityki energetycznej (a według PiS – jeździł po górniczych okręgach i podburzał związkowców przeciw rządowi).