W minioną sobotę Lewica otworzyła nowy sezon polityczny, organizując konwencję pod tytułem „Przyszłość jest dziś”. Temat wydarzenia: potrzeby młodych. Uwagę mediów zwróciła przede wszystkim nietypowa formuła – najważniejsze nie były przemówienia partyjnych liderów, lecz młodych działaczy. Opowiadali oni o swoich codziennych doświadczeniach (pracy na śmieciówkach, trudnościach ze znalezieniem mieszkania w rozsądnej cenie), ale i o problemach trapiących nie tylko młode pokolenie: nieludzkim prawie aborcyjnym, kryzysie klimatycznym czy polskim sojuszu tronu i ołtarza. Przez większość czasu politycy starszego pokolenia – w tym Włodzimierz Czarzasty, Robert Biedroń i Adrian Zandberg – jedynie zapowiadali występy reprezentantów młodzieżówek. Dopiero pod koniec konwencji liderzy trzech partii Lewicy przedstawili „dekalog”, czyli listę dziesięciu postulatów, które mają odpowiedzieć na problemy młodych. Na pierwszym miejscu znalazła się liberalizacja prawa aborcyjnego, na kolejnych m.in. poprawa sytuacji osób pracujących na umowach cywilnoprawnych, wycofanie religii ze szkół, budowa tanich mieszkań na wynajem i legalizacja małżeństw jednopłciowych. Postulaty nie były więc nowe.
Konwencja była pierwszym z serii wydarzeń pod hasłem: #ZrobimyToLepiej, które Lewica chce organizować co dwa–trzy tygodnie. Wśród kolejnych tematów mają się znaleźć m.in. gospodarka po epidemii, praca oraz kwestie europejskie. Lewica rozpoczęła od problemów młodych, by pokazać się jako reprezentująca ich formacja, a przy okazji przypomnieć niedawny sondaż CBOS, według którego 30 proc. osób w wieku 18–24 lata ma lewicowe poglądy. Ich posiadanie nie jest jednak równoznaczne z głosowaniem na Lewicę: taką chęć deklarowało ostatnio już tylko 16 proc.