Komenda Główna Policji wyda w tym roku ponad 200 tys. zł na badania, które odpowiedzą na pytanie, jaki jest obecnie wizerunek policji w społeczeństwie. Nie wiem, czy nie będą to pieniądze wyrzucone w błoto, bo i bez badań wiemy, że po 5 latach rządów PiS jest to wizerunek marny. Równie marny jest wizerunek kilku innych instytucji, np. Kościoła, z tym że nie sądzę, aby w Kościele przyszło komuś do głowy wydawać 200 tys. zł na potwierdzenie tego.
Oprócz kiepskiego wizerunku i rosnącej niechęci społeczeństwa policję i Kościół łączą też inne rzeczy. Wprawdzie do Kościoła ludzie garną się z własnej woli, a na policję są doprowadzani siłą, ale tu i tam procedury są podobne: trzeba wyznać winy, prosić o łaskę i modlić się o zmiłowanie. O ile na zmiłowanie policji nie można liczyć, to na łaskę proboszcza można, jeśli da mu się „co łaska”. Nic dziwnego, że ludzie przestają chodzić do kościoła, co przez wieki było polską tradycją. Na policję też nie chodzą, bo to nigdy nie była polska tradycja. Żadnemu Polakowi nie przyszłoby do głowy szukać szczęścia na komisariacie. W opinii Polaków komisariaty uchodzą za miejsca, w których człowieka może spotkać jedynie nieszczęście.
Na fatalny wizerunek policji i Kościoła może mieć wpływ to, że czasem funkcjonariusze jednej i drugiej siły niebieskiej wysługują się władzy, ostro chleją, są nieuprzejmi, pazerni na kasę, a także dopuszczają się rozmaitych przestępstw. Liczba ofiar księży i policjantów z roku na rok rośnie, niestety sprawcy często pozostają bezkarni. Występki i skandale w Kościele i w policji bywają starannie ukrywane przed opinią publiczną; różnica jest taka, że hierarchowie policyjni zamiatają je pod dywan, a kościelni pod sutannę.
Polska młodzież w kontakcie z księdzem i policjantem nie czuje się bezpiecznie i woli nie zostawać z nimi sam na sam.