Prokuratura została przekuta w narzędzie sprawowania władzy. Podporządkowano ją rządowi. Prokurator generalny Zbigniew Ziobro stał się bezpośrednim przełożonym każdego prokuratora – może więc kazać zrobić ze śledztwem, co tylko uzna za stosowne: wszcząć, umorzyć, wnioskować o areszt; nakazać przesłuchanie, zatrzymanie, dopuścić adwokata do akt lub nie; postawić w stan oskarżenia lub ciągnąc sprawę latami. Wymieniono 90 proc. kadry. Służalczość premiuje się awansami i nagrodami, niezależność karze zesłaniami.
Dziel i rządź
W październiku zeszłego roku prokurator Prokuratury Okręgowej w Warszawie Wojciech Pełeszok został delegowany do prokuratury rejonowej za to, że przed sądem złożył oświadczenie, że nie zgadza się z poleceniem przełożonych wnioskowania o trzymiesięczny areszt dla uczestniczki protestu Strajku Kobiet.
Szef prokuratury w Zgorzelcu Artur Barcell stracił na początku ubiegłego roku funkcję za to, że zapytał oficjalnie przełożonego o podstawę prawną polecenia prokuratora krajowego, by prokuratorzy żądali wyłączania ze spraw sędziów kwestionujących prawomocność nominacji sędziowskich neoKRS. Taki los może spotkać każdego prokuratora, który skorzysta ze swojego ustawowego prawa do żądania polecenia przełożonego na piśmie. Zasada niezależności prokuratora jest systemowo łamana.
Delegacje to wyższa forma represji. Postępowania dyscyplinarne to represje oczywiste. Objęto nimi co najmniej 23 prokuratorów upominających się o niezależność – ale działalność Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego bada Trybunał Sprawiedliwości UE, więc najwyraźniej uznano, że może lepiej na razie dyscyplinarkami nie szafować. Delegacje zaś to sposób zarządzania kadrami prokuratury, przewidziany w ustawie o prokuraturze.
Więc o co chodzi?