Kraj

Na wstyd nie liczcie. Kościół powinien zapłacić ofiarom księży pedofilów

Protest pod siedzibą kurii lubelskiej przeciwko pedofilii w Kościele katolickim. 24 marca 2019 r. Protest pod siedzibą kurii lubelskiej przeciwko pedofilii w Kościele katolickim. 24 marca 2019 r. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Tylko milionowe odszkodowania mogą zmusić hierarchów Kościoła do właściwej reakcji na pedofilię. Na współczucie, wstyd, a nawet bojaźń Bożą – jak pokazało życie – nie ma co liczyć.

Zmarł ks. Andrzej Dymer. Przez 25 lat udawało mu się unikać – ze wsparciem hierarchów polskiego Kościoła – odpowiedzialności za zbrodnie pedofilii. Ale jego śmierć nie zamyka sprawy. Przeciwnie, powinna być precedensem dla dochodzenia odszkodowania od jego przełożonych mimo braku wyroku skazującego. Mimo przedawnienia karalności czynu. Tylko milionowe odszkodowania mogą zmusić kościelnych hierarchów do reakcji.

Czytaj też: Pożar w Kościele pełnym grzechu, występku i pychy

Nie ma co liczyć na sumienie czy posłuszeństwo

Pierwszą skargę na ks. Dymera złożyli w połowie lat 90. wychowawcy szczecińskiej placówki, którą kierował. Stracił stanowisko, ale nie został odsunięty od pracy z dziećmi i nie poniósł odpowiedzialności karnej. Proces przed sądem metropolitalnym w Szczecinie skończył się w 2008 r. nieprawomocnym uznaniem winy, ale wyrok był ukrywany przez tamtejszą kurię. W drugiej instancji proces w Sądzie Biskupim w Gdańsku blokował abp Sławoj Leszek Głódź. Przez 25 lat śledztw, procesów karnych i kanonicznych ks. Dymer awansował. Zdymisjonowano go dopiero na łożu śmierci, odwołując z funkcji dyrektora archidiecezjalnego Instytutu Medycznego im. Jana Pawła II w Szczecinie po serii artykułów w OKO.press, „Więzi” i programie TVN „Czarno na Białym”.

Ksiądz Dymer bezkarnie popełniał nowe zbrodnie przez ponad 20 lat, kryty przez przełożonych. To krycie, jak wiemy, stało się regułą. Wiemy, że wymuszano na ofiarach przysięgi milczenia składane na krzyż. Wiemy, że wynajęci przez kurie i diecezje prawnicy wyłudzali od ofiar deklaracje zrzeczenia się roszczeń albo zamykali im usta symboliczną sumą.

Reklama