Polska to od dawna nie jest dobry kraj dla matek. Bo całkowity zakaz aborcji. Bo covid. Bo recesja. Bo drogo. Mimo wydłużenia urlopów macierzyńskich, wprowadzenia 500 plus i nachalnej propagandy państwa promującego „tradycyjne wartości”, osiągnęliśmy właśnie dno.
W 2020 r. urodziło się mniej niż 360 tys. dzieci. O ponad 20 tys. mniej, niż gdy wprowadzaliśmy 500 plus, o 40 tys. mniej niż dekadę wcześniej, i o połowę mniej, niż rodziło się ich w latach 80. ubiegłego wieku. Sam grudzień (25,8 tys. noworodków) był pod tym względem najgorszym miesiącem od dekad.
Ostatnie orzeczenie Trybunału zwanego konstytucyjnym jeszcze pogłębi odwrót od rodzenia. Kasuje on jedną z trzech przesłanek do aborcji: w przypadku ciężkich i nieuleczalnych wad płodu. W wydanym właśnie oświadczeniu 31 członków Komitetu Nauk Demograficznych Polskiej Akademii Nauk przestrzega, że konsekwencje orzeczenia Trybunału Przyłębskiej będą szerokie i długoterminowe. Na pierwszym miejscu badacze umieścili „zaburzenie procesu planowania rodziny, zwiększenie obaw kobiet i ich partnerów związane z zajściem w ciążę. Może to prowadzić do dalszego opóźniania decyzji o urodzeniu dziecka, a nawet rezygnacji z realizacji pragnień prokreacyjnych”.
To, o czym mówią badacze, już się dzieje. „Dawid, nie będę rodzić” – to była pierwsza wiadomość, którą po ujawnieniu orzeczenia Trybunału 22-letnia Ada z Radziejowa wysłała do narzeczonego. Jak co dziesiąta Polka ma postępową formę PCOS, zaburzenia hormonalnego, które bardzo skraca czas na posiadanie dzieci. – Na zajście w ciążę, przynajmniej naturalnie, zostały mi trzy lata, mało. Myśleliśmy z narzeczonym, że za rok, półtora zaczniemy się starać. Ja skończę licencjat, on magisterkę. Mogłabym zaocznie robić drugi stopień i jakoś byśmy sobie to ogarnęli. A teraz chcielibyśmy, ale się boimy – opowiada.
W szczególnej sytuacji są te kobiety, które czują, że czas im się kończy. Ewa liczy: męża poznała, gdy miała 30 lat. Rok po ślubie zaczęli się starać o dziecko. – W ciągu dwóch lat starań zaszłam w ciążę trzy razy. Dwa razy poroniłam, raz trafiłam do szpitala z ciążą pozamaciczną. Lekarze kazali wtedy odczekać. Znów straciłam kilka miesięcy. Orzeczenie Trybunału zapadło chwilę po jej 34. urodzinach, zaraz ciąża będzie uznawana za ryzyko. – Starać się o dziecko – w tym wieku, w tym kraju, przy takiej władzy – to jak grać w rosyjską ruletkę. I to własnym ciałem i przyszłością – mówi Ewa.
Tekst Agaty Szczerbiak i Aleksandry Żelazińskiej w środę w tygodniku „Polityka” i we wtorek wieczorem na Polityka.pl