Kraj

Ostre polityczne Groty. Spór o polski karabinek

Żołnierze WOT na poligonie w Wędrzynie (woj. lubuskie) z karabinkami Grot Żołnierze WOT na poligonie w Wędrzynie (woj. lubuskie) z karabinkami Grot Adam Chełstowski / Forum
Jakość nowych karabinków dla wojska stała się sprawą polityczną i wywołała erupcję złych emocji. W atmosferze podejrzeń i oskarżeń trudno poważnie rozmawiać o uzbrojeniu i polityce obronnej.

Czy karabinek Grot jest dobry, czy zły? Kwestia ta na kilkanaście godzin stała się głównym tematem medialnego i politycznego sporu za sprawą publikacji Onetu (bazującej na przygotowanym poza redakcją „raporcie” byłego żołnierza Gromu), odpowiedzi na nią i dyskusji. Kurz powoli opada, odsłaniając braki opracowania podsuniętego redakcji, jego bezkrytyczne przyjęcie i niewystarczające osadzenie w kontekście. Po raz kolejny okazuje się, że w polskiej debacie, również obronnej, niezwykle łatwo powstają obozy wyznawców tej czy innej tezy, odporne na zdrowy rozsądek, fakty czy uzasadnione racje tych drugich. Przede wszystkim pozostaje niesmak wynikający z olbrzymich emocji spierających się stron i jawnie manifestowanej wrogości.

Czytaj też: Stare okręty i morze. Polska stała się bezbronna

Grot, produkt w trakcie rozwoju

Grot nie jest ani bardzo dobry, ani całkiem zły. Jest produktem w trakcie rozwoju, zmierzającym od stanu wyjściowego, dopuszczalnego, choć nie idealnego, ku coraz większej doskonałości, której osiągnięcie z natury rzeczy nie jest możliwe, ale każdy kolejny szczebel rozwoju do niej przybliża. To naturalne dla każdego skomplikowanego produktu technicznego, również broni. Zwłaszcza gdy ta broń tworzona jest od A do Z w kraju, który nigdy wcześniej karabinków nie wytwarzał.

Opracowanie i wdrażanie w Polsce modułowego systemu broni strzeleckiej MSBS z jego sztandarowym produktem, czyli karabinkiem szturmowym Grot, jest w tym sensie przełomem. Co nie znaczy, że sam grot to cud techniki. Jak każde urządzenie może mieć wady produkcyjne i ma prawo się zepsuć, a jego trwałość zależy w dużym stopniu od profesjonalnej obsługi. Urządzenia dla wojska, szczególnie broń osobista, powinny być rzecz jasna w najwyższym stopniu niezawodne, ale nikt jeszcze nie wyprodukował broni wolnej od awarii.

Choroby wieku dziecięcego są problemem w zbrojeniach dobrze opisanym, a każda konstrukcja dojrzewa w trybie stopniowego udoskonalania. Przy czym każda wykryta w porę wada przyspiesza proces dojrzewania, o ile wytwórca ma jej świadomość i wie, jak się jej pozbyć. Takich wad w przypadku wczesnych serii grotów było kilkadziesiąt, co dość otwarcie przyznaje producent (Fabryka Broni Łucznik-Radom) i pierwszy użytkownik – wojska obrony terytorialnej.

Czytaj też: Wicher ze wschodu. Gry wokół rakiety

Nie pomijać wad, nie przesadzać z krytyką

O tych wadach można otwarcie mówić i pisać, nie powinno się ich ukrywać ani przemilczać. Samo wojsko publikuje przecież w internecie zdjęcia zabezpieczanych plastikowymi tasiemkami regulatorów karabinka Grot – żołnierze radzą sobie z problemami, jak umieją. Autor opublikowanego w Onecie opracowania sam jest doświadczonym żołnierzem i trudno przejść do porządku nad jego uwagami. Krytyki popartej przykładami nie wolno z góry traktować jako ataku czy doszukiwać się w niej interesu.

Z drugiej strony krytykujący winni uważać, by nie stać się obiektem zbyt łatwo ferowanych podejrzeń o udział w jakiejś kampanii. Zdjęcie z anonimowego źródła nie może być podstawą daleko idących ocen, powinno być sygnałem wartym sprawdzenia. Rozwalona komora zamkowa czy gniazdo magazynka z pewnością uzasadniają wnikliwe pytania, dlaczego się rozpadły, kierowane tak do producenta, jak użytkownika broni.

Wyobraźnia wystarczy, by przewidzieć, jak dramatyczne mogą być skutki. Wypadki z bronią, niestety, są wpisane w wojskowe szkolenie, ważne, by użytkownicy i konstruktorzy wyciągali z nich wnioski szybko, bez uprzedzeń i emocji. Nie trzeba doszukiwać się politycznych podtekstów, odpowiedzi też nie muszą kreować podejrzeń o lobbing czy stronniczość, niedopuszczalne są osobiste uwagi pod adresem dziennikarzy ze strony wojskowych rzeczników.

Czytaj też: NATO kontra Rosja. Kto kogo wymanewruje?

Broń Macierewicza czy może Kopacz?

Fakt, że jakaś broń jest polska, nie może blokować merytorycznej dyskusji czy rzetelnej oceny. Tak jak broni kupowanej z zagranicy nie można deprecjonować na podstawie zasłyszanych pogłosek z internetu. Nie warto też na siłę przypisywać politycznego ojcostwa projektom wymagającym długoletniej pracy. Grot to nie „broń Macierewicza”, prace nad nim trwają wystarczająco długo, by w którymś momencie chwalił się nim każdy z rządów w ciągu ponad dekady.

Na stronach radomskiej PO można przeczytać o „optymizmie w Fabryce Broni”, związanym z projektem MSBS (i zapewne wizytą marszałek Sejmu Ewy Kopacz). Gdzie indziej znajdziemy zdjęcia patrzącego z zaciekawieniem na przyszłego grota Donalda Tuska. Mówić dziś, że to Antoni Macierewicz odpowiada za powstały w Radomiu produkt, jest niedorzecznością. Można mu zarzucić próbę przyspieszenia wprowadzenia broni przez nagięcie procedur, ostatecznie odrzuconą przez wojsko.

Czytaj też: Błaszczak słabnie, Amerykanie nie dzwonią. Rok w MON

Zabraknie posłów na komisje śledcze

Zakładam, że wszystkim uczestnikom tej dyskusji jednak zależy, by polscy żołnierze mieli do dyspozycji broń jak najlepszą: niezawodną, celną, trwałą, możliwie niedrogą, najlepiej wyprodukowaną w krajowej fabryce, jeszcze lepiej, gdy z sukcesem eksportowaną za granicę. Każdy kolejny stopień tych wymagań komplikuje zadanie konstruktorów i wytwórców, a końcowa ocena produktu nie jest możliwa krótko po tym, jak pojawi się w siłach zbrojnych. Warto mieć tę świadomość, gdy polska zbrojeniówka przygotowuje i wprowadza systemy uzbrojenia znacznie bardziej skomplikowane niż broń strzelecka.

Jeśli w jakimś „raporcie” można wyliczyć ileś wad karabinka i rozpętać wokół niego medialną burzę, przed jakim testem stanie nowy bojowy wóz piechoty Borsuk czy system obrony powietrznej Narew? Co będzie, jeśli wyprodukowana wreszcie rakieta przeciwpancerna Pirat okaże się nie tak celna, jak o tym świadczą testy prototypów? Albo jeśli nowy bezzałogowiec rodem z PGZ „zgubi się wojsku”, jak to było raz czy dwa w przypadku sprawdzonych konstrukcji prywatnej firmy? Posłów w Sejmie zabraknie na komisje śledcze.

Były dowódca wojsk USA w Europie: Rosja jest groźna

Uspokoić rozmowę o obronności

Jak rozmawiać w atmosferze przesyconej podejrzliwością, oskarżeniami, wrogością i jadem o sprawach tak poważnych jak zbrojenia we frontowym kraju NATO, realizującym gigantyczne przedsięwzięcie unowocześnienia sił zbrojnych w obliczu realnego zagrożenia? Uspokojenie tonu debaty wokół zagadnień obronnych wydaje się potrzebą równie pilną i ważną co samo realizowanie zamierzeń zbrojeniowych i dotyczących reformy sił zbrojnych.

Warunkiem wstępnym i koniecznością jest wznowienie dialogu rząd–opozycja – nie na zasadzie wygłaszania oświadczeń, a rzeczywistej dyskusji. Drugim, równie ważnym, jest przełamanie blokady informacyjnej ze strony MON, narzuconej też siłom zbrojnym i w znacznym stopniu podmiotom przemysłowym realizującym projekty zbrojeniowe. Dobrym forum do takiej rozmowy wydają się instytucje sprawdzone, acz pozbawione w ostatnich latach znaczenia, jak sejmowa i senacka komisja obrony czy Rada Bezpieczeństwa Narodowego.

Czytaj też: Pięć lat Dudy. Słaby zwierzchnik słabej armii

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną