Opozycyjne media rzuciły się na brednie, jakie Jarosław Kaczyński opowiadał w kościele, rzekomo czcząc pamięć zmarłej matki. To droga donikąd. Konflikt kulturowy (rozgrywany na jego zasadach) to jedyne, co może go na dłuższą metę utrzymać przy władzy. Tymczasem na covid, z braku dostępu do służby zdrowia, umierają tysiące ludzi – niezależnie od tego, czy są za, czy przeciw PiS.
Marek Migalski: Życie w postpisie
Piana na ustach
Hiperwentylowanie się mainstreamowych mediów Donaldem Trumpem doprowadziło go do władzy w USA. Na szczęście jego prezydentura właśnie przeszła do historii. W Polsce lewicowo-liberalny mainstream od co najmniej 15 lat dostaje spazmów przy kolejnych wypowiedziach Kaczyńskiego w przekonaniu, że tym sposobem go zwalcza. Tymczasem Kaczyński rządzi naszą infosferą dzięki mediom i opozycyjnym komentatorom, którym wydaje się, że stojąc kilka godzin na oburz-barykadzie, walczą o wolną Polskę.
Lider PiS nie jest żadnym wybitnym strategiem, co pokazały nieudolne próby przepychania wyborów w maju, piątki dla zwierząt i takie ułożenie list wyborczych, że wzmocnił konkurencyjne dla PiS partie Zbigniewa Ziobry i Jarosława Gowina. Ma za to jedną niewątpliwą zdolność. Nikt tak jak on nie umie wywołać piany na ustach opozycyjnych mediów i polityków. Ta szczególna właściwość sprawia, że staje się liderem wszystkich, którzy za „mainstreamem” nie przepadają – i mają po temu wiele powodów.
Gdyby nie opozycyjni komentatorzy i politycy, wskakujący na „pochyłe drzewo” kolejnych wypowiedzi czołowych pisowców, rozczarowanie – dalekimi od ideału – realiami rządów tej formacji dałoby się we znaki nawet jej wyborcom i członkom.