Sędzia Igor Tuleya nie stawił się w środę na wezwanie prokuratury. Zobaczymy, czy na następny termin prokuratura zechce doprowadzić go siłą. „Gdybym dzisiaj wszedł do tego budynku i dobrowolnie poddałbym się tej procedurze, to naplułbym sobie w twarz, byłbym niegodny obywateli, z którymi stałem pod Sądem Najwyższym. Można mnie zmusić do udziału w tej czynności, ale dobrowolnie jak baran tam nie pójdę” – mówił Igor Tuleya podczas pikiety pod prokuraturą, na którą przyszli wspierający go sędziowie, prokuratorzy i obywatele.
Granice państwa prawa
Sędzia Tuleya został pozbawiony immunitetu przez Izbę Dyscyplinarną SN działającą nielegalnie, bo zawieszoną postanowieniem tymczasowym Trybunału Sprawiedliwości UE i orzeczeniem trzech połączonych izb Sądu Najwyższego. Pretekstem było oskarżenie prokuratury, że naruszył tajemnicę śledztwa w sytuacji, gdy to właśnie on, jako sędzia rozpatrujący sprawę, miał wyłączną władzę decydować, jaki materiał ze śledztwa ujawni w ramach uzasadnienia do wydanego postanowienia. To gwarantuje mu kodeks postępowania karnego. Nie zaistniało więc żadne przestępstwo. Ani żadne prawnie ważne orzeczenie Izby Dyscyplinarnej.
Wśród sędziów, którzy przyszli pod prokuraturę wspierać Tuleyę, był prof. Adam Strzembosz, pierwszy po 1989 r. I Prezes Sądu Najwyższego: „Stosunkowo rzadko biorę udział w tego rodzaju spotkaniach, ze względu na wiek i z wielu innych przyczyn. Dlaczego zdecydowałem się dzisiaj przyjść? Dlatego, że została przekroczona jeszcze jedna granica” – mówił.
„Jeszcze jedna granica” – to sformułowanie jest symboliczne. Od pięciu lat przekraczamy bowiem kolejne granice w gwałceniu przez władze zasad praworządności i niszczeniu instytucji, które stoją na jej straży. Na pytanie, ile może być tych granic, trzeba sobie chyba dzisiaj odpowiedzieć: ilość nieskończona. Albo że przekroczyliśmy już granicę państwa prawa i jesteśmy w państwie bezprawia. Jestem zwolenniczką tej drugiej tezy.
Sędziowie przeciw Ziobrze
Odbieranie immunitetów sędziom pod pozorem zarzutów karnych czy dyscyplinarnych staje się metodą eliminacji sędziów, których niezawisłości nie udaje się złamać. Oprócz Tulei dotknęło to przewodniczącą stowarzyszenia Themis Beatę Morawiec i olsztyńskiego sędziego Pawła Juszczyszyna – za to, że doprowadził do ujawnienia list poparcia w wyborach do neo-KRS. A w Krakowie trwają przesłuchania trzynastu sędziów, którzy ośmielili się rozstrzygać na korzyść prokuratora Mariusza Krasonia, delegowanego w ramach represji z Krakowa do Wrocławia.
To ma być ostrzeżenie dla wszystkich sędziów. I co się dzieje? W dniu, w którym sędzia Tuleya nie stawia się na wezwanie prokuratury, Sąd Apelacyjny w Warszawie w składzie: Beata Kozłowska – przewodnicząca, Roman Dziczek – sprawozdawca (złożył zdanie odrębne częściowo się dystansując) i Dagmara Olczak-Dąbrowska (delegowana z sądu okręgowego) ogłasza wyrok na korzyść sędzi Beaty Morawiec w sprawie o ochronę dóbr osobistych, jaką wytoczyła Ministrowi Sprawiedliwości/Prokuratorowi Generalnemu Zbigniewowi Ziobrze. Minister/prokurator ma przeprosić sędzię za obrażające ją uzasadnienie odwołania z funkcji prezesa Sądu Okręgowego w Krakowie.
Sędziowie, którzy orzekli w tej sprawie, mieli świadomość, że grożą im za to zarzuty karne (pod byle pretekstem) ze strony prokuratury, na czele której stoi Ziobro. Byli świadomi, że grożą im postępowania dyscyplinarne ze strony powołanych przez ministra rzeczników dyscyplinarnych sędziów. Mimo to orzekli zgodnie z sumieniem.
Ziobro grozi palcem
Minister/prokurator natychmiast użył swojej władzy do delegitymizacji wyroku i oczernienia sędzi Morawiec. Na stronie resortu ukazał się – w charakterze komentarza do wyroku Sądu Apelacyjnego – komunikat, że prokuratura prowadzi postępowanie w sprawie otrzymania przez sędzię Morawiec zapłaty za nienapisaną ekspertyzę (napisała, udowodniła, że napisała, a mimo to Izba Dyscyplinarna uchyliła jej immunitet).
Co ma dzisiejszy wyrok Sądu Apelacyjnego do śledztwa prokuratury? Ministerstwo wyjaśnia: „Gdyby zarzuty znalazły potwierdzenie w prawomocnym orzeczeniu sądowym, świadczyłoby to o tym, że Beata Morawiec nigdy nie powinna sprawować funkcji prezesa jakiegokolwiek sądu, ale też że nie ma kwalifikacji moralnych do pełnienia urzędu sędziego”.
Przekroczona została kolejna granica? Raczej żyjemy w państwie bezprawia, w którym zastraszanie sędziów i publiczne kwestionowanie prawomocnych wyroków sądu przez władzę stało się normalnością. Władza polityczna usiłuje sprawować wymiar sprawiedliwości za pomocą komunikatów ministerstwa do oświadczeń prokuratury. A wkrótce policji wręczającej natychmiast wykonalne mandaty.
W tym państwie bezprawia są sędziowie pozbawieni gwarancji niezawisłości, którzy jednak niezawiśle sprawują wymiar sprawiedliwości.