Kraj

Superszturm

Polityka jest dziełem fikcji – najbardziej skuteczny jest ten, kto potrafi przełożyć skomplikowany świat na proste komunikaty.

W historii o Donaldzie Trumpie, człowieku, który niewątpliwie w życiu dopiął swego, brakuje mi tylko jednej rzeczy, by dopełniły się moje popkulturowe wyobrażenia o Ameryce jako kraju z komiksu. Otóż ustępujący z trudem prezydent nie ma żadnej porządnej supermocy. Nie umie samodzielnie latać jak Superman, nie ma nadludzkiej siły Hulka, nie skacze po budynkach jak Spiderman, z tego, co mi wiadomo, nie ma nawet, jak Batman, sprawności w obsłudze tych wszystkich gadżetów, które przemieniały drętwego bogacza Bruce’a Wayne’a w Mrocznego Rycerza. Myślę, że jest wielu, którzy naprawdę szczerze tego żałują. Superbohaterowie to przecież coś w rodzaju współczesnej mitologii. Amerykańska odpowiedź na niedzisiejsze historie z Olimpu. Nadludzcy, a jednak pełni ludzkich skaz. Mogący więcej niż śmiertelnicy, a jednak wodzeni na pokuszenie, jak zwykły ludzki pomiot. Obdarzeni supermocą, ale dokładnie tak samo jak przeciętny człowieczyna emocjonalni i przez to omylni, błądzący, ładujący się w kłopoty. Wypisz wymaluj Zeus i reszta, tyle że w lepszych ciuchach i z ładniejszym zgryzem. Patrząc na Trumpa, można było więc oczekiwać, że będzie potrafił co najmniej dobrze posługiwać się tarczą wykonaną z Vibranium. Ten nasz przerażający Kapitan Ameryka z Mar a Lago.

Już w latach 20. XX w. badacze tacy jak Walt Lipman pisali, że polityka jest dziełem fikcji – najbardziej skuteczny jest bowiem ten, kto potrafi przełożyć skomplikowany świat na proste komunikaty, które potem wygłosi, budując w głowach słuchaczy swoją wizję tego świata. Jedyną słuszną, wiadomo.

W takiej zaś narracji przyda się zawsze dobry mit – jako ta opowieść, u której podstaw leży ogólnie uznana świętość, jakieś czytelne, zrozumiałe dla wszystkich sacrum. Mit taki dzięki temu jest uniwersalnym przekazem, wzmacniającym określone wartości i postawy.

Polityka 4.2021 (3296) z dnia 19.01.2021; Felietony; s. 79
Reklama