Andrzej Duda po nieudanej interwencji w sprawie zamknięcia stoków przynajmniej do 17 stycznia nie może szusować. Po pięciu miesiącach od ponownego objęcia urzędu i po długiej świątecznej przerwie postanowił więc ogłosić przemeblowanie swojego zaplecza.
Czytaj też: Prezydenckie rezydencje
Ustanowił Krzysztofa Szczerskiego, dotychczasowego szefa gabinetu, swoim pełnomocnikiem do spraw utworzenia Biura Polityki Międzynarodowej Prezydenta RP. „Pan prezydent dzisiaj przy wręczeniu mi powołania wyraźnie powiedział, że idea jest taka, aby obok Biura Bezpieczeństwa Narodowego, które realizuje specyficzne obowiązki prezydenta, jakie dotyczą zwierzchnictwa nad siłami zbrojnymi i kwestii dbania o bezpieczeństwo państwa polskiego, powstała druga wyspecjalizowana komórka w Kancelarii Prezydenta, która w sposób pełny będzie realizowała zadania wynikające z tego, że prezydent jest najwyższym przedstawicielem RP w relacjach międzynarodowych” – tłumaczył Szczerski. Dodał, że będzie budował taki „dyplomatyczny BBN”.
Szczerski ma ambicje
O tym, że ma takie plany, pisaliśmy w „Polityce” już w październiku. Szczerski od dawna rozglądał się za pracą poza Pałacem. Kilka razy miał wprost powiedzieć Dudzie, że szuka czegoś innego. Stracił nadzieję, że uda mu się awansować na eksponowane stanowisko. Komisarza unijnego zgarnął mu sprzed nosa Janusz Wojciechowski. Nie udało się odejść na szefa MSZ ani zastępcę szefa NATO. Tak kilka tygodni temu opowiadał o kondycji Szczerskiego nasz rozmówca: – Wciąż ubolewa, że mało kto dostrzega sukcesy prezydenta na arenie międzynarodowej, ale bądźmy realistami, to nie są jakieś sprawy na miarę Gruzji Kaczyńskiego czy wejścia Polski do UE czy NATO za Kwaśniewskiego. Jak dodaje, prezydent przystał na pomysł Szczerskiego, bo po drugiej kadencji i on musi gdzieś znaleźć miejsce dla siebie.
Ambicji, by zawładnąć polską prawicą, prezydent nie ma, myśli raczej o karierze międzynarodowej. Biuro Polityki Międzynarodowej ma mu pomóc w budowaniu relacji z zagranicznymi partnerami. Nasz rozmówca zwraca uwagę, że BBN ma umocowanie ustawowe i jeśli Szczerski chce nadać nowemu biuru podobne znaczenie, to parlament musi mu uchwalić stosowną ustawę. Pytanie: czy Jarosław Kaczyński się na to zgodzi? Duda może zagrozić wetem do jakiejś ustawy i pewnie panowie się dogadają.
W ostatnich miesiącach prezydent nieszczególnie wykazywał zainteresowanie polityką zagraniczną. Oddał premierowi zarządzanie sprawami związanymi z kryzysem w Białorusi, nawet nie próbował się odzywać podczas negocjacji budżetowych z UE, nie wspominając już o spóźnionych gratulacjach dla nowego prezydenta USA, który pokonał jego przyjaciela Donalda Trumpa. Z tym budowaniem dyplomatycznego BBN chodzi więc bardziej o osobiste ambicje prof. Szczerskiego i budowanie relacji międzynarodowych, które potem pozwolą Dudzie gdzieś wylądować. Nie ma w tym większego pomysłu na zagraniczną strategię prezydentury.
Szrot, uczeń Gosiewskiego, od porządku w papierach
Fotel szefa prezydenckiego gabinetu po Szczerskim zajmie Paweł Szrot. Prawnik politycznie od dawna związany z PiS i wierny Nowogrodzkiej. Był dyrektorem sekretariatu wicepremiera Przemysława Gosiewskiego, kiedyś jednego z najbliższych współpracowników prezesa. – Paweł był też wiele lat wicedyrektorem klubu parlamentarnego, a potem Beata Szydło wzięła go na zastępcę szefa kancelarii premiera. Jest bardzo poukładany, lubi porządek w papierach, prezydent będzie miał porządek w swoim gabinecie, wszystkie dokumenty i zaproszenia pod kontrolą – uważa nasz rozmówca. Mateusz Morawiecki przytrzymał Szrota w KPRM aż do października 2020, a potem oddał Dudzie.
Z noworocznych zmian na prezydenckim pokładzie warto odnotować też odejście Pawła Muchy, wiceszefa kancelarii. Wiadomo było, że jego degradacja to kwestia czasu. Prezydent próbował już przy okazji rekonstrukcji w rządzie załatwić mu jakąś ministerialną posadę, ale główny gracz z Nowogrodzkiej nie uwzględnił tej prośby. Czym podpadł Mucha? Był twarzą kampanii promującej referendum konstytucyjne. Prezydent miał do niego pretensje: zapewniał go, że na referendalne spotkania konsultacyjne przychodzą tłumy, a tak naprawdę przychodziło w porywach 40 osób. Wydał kilkaset tysięcy złotych na promocję głosowania, porażka była więc kosztowna.
Czytaj też: Życie pod żyrandolem. 5 lat Dudów w Pałacu
Ćwik na wiceszefa kancelarii
Ostateczny wyrok na siebie Mucha podpisał w marcu, kiedy jako osoba odpowiedzialna w Pałacu za ułaskawienia nie ochronił prezydenta przed podpisaniem ułaskawienia pedofila. Przez ten akt łaski Duda miał spore wizerunkowe kłopoty. Na wiceszefa kancelarii prezydent awansował ministra nadzorującego Narodową Radę Rozwoju Pawła Ćwika. Zresztą Rada ta ma lada dzień przestać istnieć.
Piotr Ćwik dwa razy przegrał wybory na burmistrza Skawiny (Małopolska), kilka razy przegrał mandat do Sejmu. Jest uznawany za człowieka Beaty Szydło, która mianowała go wojewodą małopolskim. Morawiecki niedawno go odwołał, a Szydło wyprosiła dla niego miejsce w kancelarii Dudy. Ze względu na sympatię do byłej premier prezydent się zgodził – zwłaszcza że mógł przy okazji dopiec Morawieckiemu, pupilowi prezesa.
Jak czytać te nominacje?
Teraz Ćwik będzie zastępcą szefowej kancelarii Grażyny Ignaczak-Bandych. Jako była dyrektorka Archiwów Państwowych uporządkuje Dudzie papiery i będzie pilnować, żeby nie wyciekały z nich te, które nie przynoszą mu popularności. Ani ona, ani Ćwik nie są znaczącymi politykami, a awansu tego drugiego nie można odbierać w kategoriach wzmocnienia prezydenckiego zaplecza. Wiadomo, że Mucha musiał odejść – Duda stracił do niego zaufanie. Wyszło, że zastąpi go Ćwik. Tylko tyle, nic więcej.
Jak czytać te nominacje? Nasi dobrze zorientowani rozmówcy twierdzą, że są przypadkowe i mało znaczące. Prezydent nie jest zainteresowany budowaniem przyszłościowych sojuszy, wciąż nie ma strategii na drugą kadencję ani pomysłu na zagospodarowanie politycznego kapitału. Gdyby miał, budowałby poważne zaplecze.